czwartek, 22 marca 2018

Drużyna- J. Flanagan


Ponad miesiąc temu wpadłam do biblioteki młodzieżowej oddać książkę, a przy ladzie stało sobie (jakby nigdy nic) i błyszczało zachęcająco 6 tomów Drużyny Johna Flanagana. "To jakiś quest?"- pomyślałam.- "Hmm... Challenge accepted!". Nie mogłam przepuścić takiej okazji, to było przeznaczenie ;). Spakowałam wszystkie w plecak i dziarskim krokiem ruszyłam w kierunku domu by zatracić się w odmętach Skandii.

Każdy skandyjski chłopiec marzy o tym by osiągnąć 16 lat, przystąpić do turnieju drużyn, wygrać i wreszcie stać się prawdziwym wojownikiem. Główny bohater- Hal Mikkelson jest synem uznanego skandyjskiego wojownika i aralueńskiej matki. Nie odziedziczył po ojcu potężnej postury i imponującej siły mięśni, na tle współziomków wydaje się słaby, mały, niewart złamanego miedziaka... Kiedy Hal staje na czele jednej z drużyn złożonych z jemu podobnych, wyrzutków i odszczepieńców, wie, że walka o zwycięstwo będzie trudna. Zmierzy się z kwiatem skandyjskiej młodzieży, mając po swojej stronie tylko spryt, inteligencję, hart ducha oraz przyjaciół. Czy to wystarczy by poprowadzić ich do zwycięstwa? Jak potoczą się losy tej niezwykłej drużyny?

Powrót do świata Zwiadowców był jak odwiedziny w rodzinnym mieście. Miło było wędrować palcem po znajomej mapie, trafiać w miejsca pełne wspomnień z poprzedniego cyklu i spotykać dawnych przyjaciół. Wszystko znajome i dawne, a jednak w nowej, świeżej odsłonie i w nowym miejscu- Skandii. Ten niezwykle wojowniczy, oddany i jowialny naród już dawno skradł me serce, a wieść o tym, że akcja Drużyny dzieje się właśnie tam sprawiła, że zacierałam ręce wyobrażając sobie tę ucztę czytelniczą. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że nie pomyliłam się ani trochę. Lekki styl, humor i wartka fabuła sprawiały, że płynęłam przez opowieść, a czas mijał nieubłaganie. Jednak największym plusem dla mnie byli bohaterowie. Uwielbiałam patrzeć jak tytułowa zgraja wyjątkowych, tak różnych od siebie młodzieńców i jednej dziewczyny, współpracuje jak dobrze naoliwiona maszyna. Hal- urodzony skirl, taktyk i konstruktor, choć dość niepozornej budowy; Stig- lojalny pierwszy oficer i wybitny wojownik, lecz trochę impulsywny; Thorn- doświadczony, jednoręki wojownik, którego sława dawno minęła, ale nie spryt; Ulf i Wulf lub Wulf i Ulf (kto by tam ich rozpoznał)- świetnie zgrani bliźniacy, których największą rozrywką było wprowadzanie zamętu; Ingwar- rosły i niesamowicie silny choć krótkowzroczny; Stefan- niepozorny, lecz świetnie potrafiący naśladować dźwięki, Jesper- sprytny i szybki złodziejaszek, Edvin- kucharz i medyk, a także chodząca encyklopedia oraz niezwykle piękna i utalentowana łowczyni- Lydia, niesamowicie uzupełniają się i tworzą niezwyciężoną drużynę Czapli. I jak tu ich nie uwielbiać? Ja od początku wpadłam w wir akcji, razem z nimi mokłam podczas sztormów, uwijałam się przy szotach, czułam wiatr we włosach, a nawet łapałam za miecz i ramię w ramię ruszałam na wrogów. Wow! To była wspaniała przygoda, którą chłonęłam pełną piersią, a tomy uciekały jak szalone. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, także i ta wyprawa miała swój kres i przyszło mi pożegnać Czaple. Jednak widniejąca w oddali majowa premiera kolejnego tomu Zwiadowców ocierała łzy rozstania i napawała nadzieją kolejnej, ciekawej historii.

Jeśli znacie poprzedni cykl Flanagana, nie bójcie się. Choć Zwiadowcy postawili poprzeczkę bardzo wysoko, jednak Drużynie udało się sprostać wyzwaniu i to w pięknym stylu. Jeśli nie znacie twórczości tego autora to z całego serca polecam! Opowieści te oczarują zarówno młodzież jak i dorosłych, chłopców i dziewczęta, miłośników literatury, a także niedzielnych "czytaczy". Z mojej strony daję 8/10 i czekam na więcej! ;)

Ahoj przygodo!
ZaBOOKowana

piątek, 16 marca 2018

Druga Szansa- K. B. Miszczuk


Druga Szansa jest kolejną przesłuchaną przeze mnie książką podczas prac przeprowadzkowych i jednocześnie pierwszym zetknięciem z twórczością Katarzyny Bereniki Miszczuk. Sam audiobook upolowałam dawno temu na wrocławskiej wyprzedaży i tak leżał spokojnie zafoliowany czekając na swoją kolej ;).

Druga Szansa to tajemnicza i mroczna opowieść z pogranicza urban fantasy. Główna bohaterka, Julia, budzi się i z przerażeniem stwierdza, że nic nie pamięta, nie poznaje swojego odbicia w lustrze, nie ma pojęcia kim jest, a wszędzie dookoła niej krążą kruki. Dowiaduje się, że jest ośrodku zajmującym się zaburzeniami pamięci, a jej rodzina zginęła w pożarze. Jedynie Julii udało się przeżyć, choć na skutek odniesionych obrażeń straciła pamięć. Dziewczyna jest zagubiona, terapia nie przynosi zamierzonych efektów, a ją samą zaczynają nachodzić tajemnicze wizje, wspomnienia, a czasem słyszy głosy proszące by się obudziła. Z czasem Julia zaczyna podejrzewać, że w tym ośrodku coś jest nie tak, a może to z nią jest coraz gorzej?

Choć w świat Drugiej Szansy weszłam z rozpędu to bardzo szybko znalazłam w nim swoje miejsce. Przycupnęłam niedaleko głównej bohaterki i niemałym zainteresowaniem obserwowałam jej zmagania z rzeczywistością. W pewnej chwili zaczęłam sama snuć domysły, czy to władze ośrodka ukrywają prawdę, czy może dziewczyna traci resztki poczytalności. Sam problem zaburzeń pamięci czy chorób psychicznych jest dość niejednoznaczny i trudny. Dylemat pt: "kto się myli, ja czy otoczenie? mam zaufać terapeutom czy własnym chwiejnym zmysłom?" umiejętnie przedstawiony przez autorkę, świetnie manipulował napięciem i nadawał tempo fabuły. Chwilami przerywałam dotychczasową pracę by bardziej skupić się na akcji. Autorka zasługuje również na wielkiego plusa za pomysł, nietuzinkowe zakończenie i bardzo dobrze przeprowadzoną narrację pierwszoosobową. Udało jej się w wyjątkowy sposób przykuć moją uwagę do książki na tyle, że w wolnych chwilach rozmyślałam nad fabułą, analizowałam fakty i rozważałam nad potencjalnymi zakończeniami. Opowieść ta pochłonęła mnie bardzo i trochę żałowałam, że tak szybko się skończyła. Jest tylko jeden mały minusik, a mam na myśli wątek miłosny, który jest skazą na całej książce. No, może nie sam watek, lecz forma w jakiej został on wrzucony w fabułę, która na tle ogólnej, tajemniczej i mrocznej koncepcji, wyróżnia się swoją ckliwością rodem z tanich, cienkich i śmiesznych romansideł. Na szczęście tych westchnień i głębokich spojrzeń w oczy nie jest za wiele, więc jeśli przymknie się na nie oko, to cała opowieść wywiera bardzo dobre wrażenie.

Druga Szansa jest dobrą, lekką lecz trzymającą w napięciu opowieścią. Oczaruje każdego fana urban fantasy i nie tylko. Nie jest to może mistrz gatunku, jednak przygoda w Drugiej Szansie była niezwykle przyjemna. Daję mocne 6/10 i polecam :)

Przyjemnego piątku :)
ZaBOOKowana

poniedziałek, 12 marca 2018

Alicja- J. Piekara


Przykro mi, że zaniedbałam Was trochę ostatnio, ale postaram się teraz nadrobić wszelkie braki i to szybko. Spontaniczna przeprowadzka zmusiła mnie do odstawienia książek na boczny tor. Postanowiłam więc (jak na książkoholika przystało) nie marnować czasu spędzanego przy sprzątaniu, układaniu czy krzątaniu się i wydobyłam z czeluści szafy, nieprzesłuchane jeszcze audiobooki. Pierwszym z nich była Alicja Jacka Piekary, która już na samym wstępie bardzo mnie zaskoczyła. Ale czy pozytywnie? :)

Główny bohater, Aleks, jest dziennikarzem, a ściśle mówiąc- był. Porzucił pracę, wygodne życie, miłość, dla marzenia o własnym scenariuszu i to nie byle jakim scenariuszu. Miało to być "dzieło życia", lecz z czasem stało się kamieniem u nogi ciągnącym w dół. Jednak upór i niechęć do przyznania się, że "nie wyszło" pchało go dalej po równi pochyłej, pieniądze ubywały, a frustracja rosła. Pewnego dnia do jego drzwi puka czternastoletnia dziewczynka by przeprosić za wybitą szybę. To z pozoru zwykłe spotkanie staje się początkiem niezwykłej relacji między nimi i zmienia całkowicie dotychczasowe życie Aleksa.

Alicja dała mi solidnego pstryczka w nos i przypomniała, że nie ocenia się książki po okładce. Otóż Jacek Piekara kojarzył mi się zawsze z fantastyką, a okładka Alicji (swoją drogą intrygująca) utwierdzała mnie w  przekonaniu, że sprzątanie umilę sobie jakąś lekką fantastyką. Może wariacją na temat Alicji w Krainie Czarów? Błąd! Następnym razem dwa razy przeczytam opis książki, zanim się za nią zabiorę, by znów nie zaszufladkować błędnie jakiejś pozycji. :)

Do rzeczy. Z początku trudno mi było odnaleźć się w tym, do bólu, rzeczywistym świecie. Dopiero z czasem, gdy porzuciłam ostatnią nadzieję na ujrzenie choć skrawka fantasy, udało mi się trochę zaaklimatyzować. Trwało to dość długo, ponieważ, ani szaro-bury świat, ani tytułowa Alicja, ani Aleks nie dali się polubić. Ona- pewna siebie, śmiała, bezpośrednia, ale także skryta i dość mocno doświadczona przez życie nastolatka. On- egoistyczny, wycofany, zagłębiony w niemocy twórczej osobnik, który woli godzinami rozmyślać nad swoją sytuacją zamiast wcielić w życie choćby jedno rozwiązanie. Jakby tego było mało, autor dołożył od siebie jeszcze, prowadzoną przez Aleksa narrację pierwszoosobową. Jego ciągłe narzekania na świat pełen beznadziei, niemoc twórczą, stereotypy i ogólną bezsilność oraz swoiste zblazowanie bohatera, irytowały mnie bardzo, jednak częste, nieudolne próby wybiegania w przyszłość w stylu: "powiedziała, gdy umierała mi na rękach... jednak o tym później" psuły całkowicie już wątły nastrój i doprowadzały mnie do pasji. Miałam ogromną ochotę przerwać słuchanie tej książki, co mi się nie zdarza zbyt często. Jednak pojawiło się coś, co przykuło moją uwagę, a mianowicie ta niezwykła kiełkująca relacja między dojrzałą dziewczynką, a samotnym mężczyzną. Dla osób postronnych mogła uchodzić za niezdrową, ocierającą się o pedofilię, gorszącą, jednak w rzeczywistości czysto platoniczną i zdystansowaną znajomością, w której prym wiodła Alicja. To ona wiedziała kiedy wstrząsnąć Aleksem, kiedy porozmawiać, a kiedy nie zrobić nic. Miałam wrażenie, że prowadzi go za rączkę jak dziecko, układa mu życie i stawia do pionu. Ta zamiana ról, wulgarność przekazu, małostkowość i płytkość bohaterów niestety w znaczny sposób zamazywała obraz tego, co w tej opowieści było najciekawsze. Sami wiecie, że nie stronię od bardziej krwawych czy "soczystych" kawałków, ale wszystko musi mieć odpowiednie miejsce, w tej opowieści go zabrakło.

Podsumowując. Moim daniem, ten eksperyment literacki się Jackowi Piekarze nie udał. Zamiast świeżej, intrygującej opowieści mamy odgrzanego kotleta a'la Lolita- Nabokowa zmiksowanego z filmem Sara. Zdecydowanie osobno smakowałyby lepiej. Po kolejne części już nie sięgnę i nawet nie mam  przez to wyrzutów sumienia ;) Daję od siebie naciągane 3/10 :)

Przyjemnego popołudnia :)
ZaBOOKowana