poniedziałek, 31 grudnia 2018

Podsumowanie 2018


Moi drodzy, rok 2018 upłynął  w szalonym pędzie. Nawał nowych obowiązków, ciekawe przygody i zmiana stylu życia sprawiły, że  Was trochę zaniedbałam. Bardzo Was przepraszam, jest mi z tego powodu niezmiernie przykro, postaram się z wszystkich sił lepiej zorganizować w przyszłości. Choć wiele książek z poniższych list nie doczekało się jeszcze wpisów, to obiecuję Wam, że w najbliższym czasie postaram się nadrobić moje zaległości i przedstawić Wam wiele interesujących pozycji literackich. W Nowym Roku wprowadzę także kilka zmian w moich postach, ale o tym opowiem następnym razem ;).




Rok 2018 został zdominowany przez audiobooki, które towarzyszyły mi wszędzie. W podróży, podczas porządków czy przy gotowaniu. I tak ziarnko do ziarnka, aż zebrało się równe 50 audiobooków. Wśród nich najczęściej sięgałam po literaturę obyczajową, lekką, a także po kryminały, baśnie i mity oraz trochę fantastyki. Gdybym miała wybrać trzy subiektywnie najlepsze audiobooki jakich wysłuchałam w tym roku byłyby to:

III miejsce- "Wilk stepowy"- H. Hesse

II miejsce- "Czereśnie zawsze muszą być dwie"- M. Witkiewicz

I miejsce-"Wzgórze psów"- J. Żulczyk




Z książkami czytanymi nie poszło mi tak łatwo. Wśród ukończonych 47 pozycji znalazło się wiele perełek. Gatunkowo, stanowczo i niezmiennie, jak w latach poprzednich królowała fantastyka, z niewielką domieszką literatury obyczajowej i klasyki. Najlepsze subiektywnie książki jakie wpadły w moje ręce w 2018 r to: 

III miejsce- "To nie jest kraj dla starych ludzi"- C McCarthy

II miejsce-"Terror"- D. Simmons

 I miejsce ex aequo- Cykl:"Pan Lodowego Ogrodu"- J. Grzędowicz oraz "Ostanie rozdanie"- W. Myśliwski

Odkryciem tego roku stała się dla mnie Magdalena Witkiewicz i jej pełna optymizmu, lekkiego humoru i tej charakterystycznej kobiecej magii, twórczość. Dziękuję Martyno, za polecenie, pewnie sama nie wpadłabym na to by sięgnąć po tę autorkę :)



Tegoroczne wyzwanie wypadło w moim wykonaniu ciut słabo. Z zaplanowanych 10 cykli, udało mi się przeczytać tylko 5. Wyzwanie Bydgoskich Ksiażkoholików 2018 (10 książek, które zawsze chciało się poznać, ale nie było kiedy) również nie wypadło najlepiej, choć w tym przypadku zabrakło tylko jednej pozycji do szczęśliwego zakończenia. No nic, muszę przełknąć jakoś tę gorzką pigułkę i zmobilizować siły i morale by w przyszłym roku o tej porze móc pochwalić się wynikami ;) Pamiętajmy jednak, że nie wyniki są najważniejsze, tylko czysta przyjemność z czytania, a wyzwania takie jak to nadają tylko dodatkowego smaczku :)

Za parę godzin zacznie się Nowy Rok. Chciałabym życzyć by przyniósł Wam dużo przyjemności, spełnienia marzeń, motywacji, siły, szczęścia, miłości, czasu by rozwijać swoje zainteresowania, chwil spędzonych z najbliższymi, wiele wspaniałych wspomnień i przygód. Niech każdy dzień będzie wyjątkowy i niech starczy w nim także czasu na odpoczynek. Bo czasem warto jest robić NIC i to całym sobą. Bawcie się wystrzałowo, a jutrzejszy dzień niech nie będzie dla Was Światowym Dniem Kaca ;)

Do zobaczenia w Przyszłym Roku ;)
Marta- ZaBOOKowana ;)

czwartek, 27 grudnia 2018

Był Sobie Pies, Psiego Najlepszego- W. Bruce Cameron



O twórczości W. Bruce Camerona zrobiło się głośno po ekranizacji Był Sobie Pies. Książka ta szybko stała się bestsellerem i pociągnęła za sobą na podium, inne pozycje tego autora takie jak: Psiego Najleszego, O Psie, Który Wrócił Do Domu czy Był Sobie Szczeniak: Ellie. Oczarowani filmem ludzie, szybko chwytali za pierwowzór literacki, nie wiedząc, że biorą do rąk odgrzanego kotleta, skrzętnie odświeżonego przez marketing. Otóż, książka Był Sobie Pies, wydana została po raz pierwszy w 2012 roku pod tytułem Misja na Czterech Łapach, a obecnie rozpromowana jako nowość, pod zmienionym, filmowym tytułem. Ta informacja pozostawiła we mnie pewien niesmak, ale w końcu postanowiłam stawić czoła twórczości Camerona, umilając sobie przedświąteczne porządki.

Był Sobie Pies czy też Misja na Czterech Łapach jest przesyconą emocjami, historią o przyjaźni, miłości i oddaniu. Bailey jest zaskoczony, gdy po krótkim życiu bezpańskiego psa, powraca na świat i trafia w ręce ośmioletniego chłopca imieniem Ethan. Wkrótce stają się nierozłącznymi przyjaciółmi, a Bailey dożywa szczęśliwej starości u boku chłopca w poczuciu, że spełnił swoje zadanie. Jednak zamiast udać się do psiego raju, przychodzi na świat ponownie w kolejnym psim wcieleniu. Nic nie dzieje się bez przyczyny, a niektóre misje wykraczają poza jeden żywot.

Psiego Najlepszego jest ciepłą i emocjonalną historią bożonarodzeniową. Opowiada o losach samotnego, niemogącego się pogodzić ze stratą ukochanej, smutnego mężczyzny, któremu sąsiad podrzucił ciężarną suczkę Lucy. Niebawem jego życie staje na głowie, gdy w domu pojawia się 5 szczeniaków, a pomocna pracownica schroniska dla zwierząt- Kerri, przynosi nadzieję na nową miłość. Josh musi stawić czoła przeszłości i przyszłości, a także przygotować się do adopcji szczeniaków.

Mimo niesmaku, postanowiłam sprawdzić na własnej skórze czy powieści Camerona są tak wspaniałe jak pokazują statystyki. Obie pozycje są ogromnie naładowane emocjami i potrafią umiejętnie wyciągać wszelkie wspomnienia z czytelnika. Czytając Był Sobie Pies chwilami zanosiłam się płaczem nie z powodu fabuły, tylko własnych wspomnień dotyczących utraty kudłatych przyjaciół. Czułam się przez to trochę zmanipulowana. Sama fabuła książek jest prosta, płytka i dość przewidywalna, tak samo postaci, które są mocno szablonowe. Akcja płynie wartko, dzięki czemu przeczytanie każdej z pozycji zajmuje zaledwie kilka godzin. Mimo to, obie historie niczym nie wyróżniają się od innych, podrzędnych, słodkich opowiastek. Myślę, że gdyby nie dobry marketing, zginęłyby w oceanie sobie podobnych, słodkich, uroczych i przeciętnych historyjek. Choć jestem fanką wszelkich "kudłatych opowieści", to po inne pozycje tego autora już raczej nie sięgnę.

Podsumowując. Zarówno Psiego Najlepszego jak i Był Sobie Pies są przyjemnymi, przeciętnymi historiami skupionymi na emocjach wynikających z relacji ludzko-psiej, dodatkowo okraszone dużą dawką uroku i słodyczy. Jednak po przeczytaniu szybko giną pośród wielu innych, dużo lepszych opowieści. Ze swojej strony daję trochę naciągane 5/10.

Miłego wieczoru
ZaBOOKowana

poniedziałek, 24 grudnia 2018

Życzenia :)



Moi Drodzy!

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wam życzyć zdrowia, radości i spełnienia marzeń. Niech przy wigilijnym stole zagości zrozumienie, rozbrzmiewa gromki śmich, a brzuchy pomieszczą jeszcze jeden kawałek serniczka lub innego ulubionego smakołyku. Niech nawet u zatwardziałego Grincha zakręci się łezka w oku i drgnie w górę kącik ust, na widok podarków. Ale najbardziej chciałabym Wam życzyć tego, czego w moim życiu ostatnio brakuje- czasu. Czasu, który pozwoli Wam w spokoju zanurzyć się w sobie, nacieszyć bliskimi, powspominać przyjemne chwile lub zatopić się w literackim świecie. Życzę Wam byście mogli wykorzystać go tak, jak macie na to ochotę. :)

Wesołych Świąt :)
ZaBOOKowana

niedziela, 2 grudnia 2018

Życie Seksualne Kanibali. Dwa Lata na Pacyfiku- J. M. Troost



Czy myśleliście kiedyś by rzucić wszystko i wyjechać na kraniec świata? Odciąć się od codzienności na jakiejś mało znanej wyspie pacyficznej i korzystać do woli z uroków słońca i wody? Oj ja często, choć zamiast plaży wybrałabym górskie szlaki ;). Jednak uważajcie, bo wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma! ;)

J. M. Troost wraz z partnerką postanawiają coś zmienić w swoim życiu. Po krótkich poszukiwaniach Sylvia dostaje propozycję pracy na Tarawie (głównym atolu wyspiarskiego kraju Kiribati) położonej gdzieś w strefie równikowej Pacyfiku. Niewiele myśląc spakowali podstawowe rzeczy i marząc o błogim lenistwie na plaży w cudnych promieniach słońca, wsiedli do samolotu. Ich oczekiwania zostały prędko zweryfikowane przez rzeczywistość. Nie spodziewali się gęstości zaludnienia większej niż w Hongkongu, przeterminowanej żywności prosto z Australii oraz mocno zakrapianych ministerialnych konkursów pieśni i tańca. Nie mówiąc już o suszach, psach, rdzewiejących pamiątkach II Wojny Światowej,  Macarenie rozbrzmiewającej z każdego głośnika i o zupełnym braku kawy...

Wcześniej o Życiu Seksualnym Kanibali nie wiedziałam nic. Wpadłam na nią przypadkiem szukając czegoś lekkiego i zabawnego, zobaczyłam na okładce zapewnienie: "Według CNN to jedna z najdowcipniejszych książek podróżniczych, jakie kiedykolwiek powstały!" i uwierzyłam. O naiwności! Książka zbudowana jest jak chronologiczny zbiór ciekawych wspomnień z 2 lat życia, na oderwanej niemal całkowicie od cywilizacji wyspie. Fabuła umiejętnie ukazuje jak niszczycielski wpływ na życie wyspiarzy mają kraje zaawansowane, zarówno bezpośrednio (korupcja, próby jądrowe) i pośrednio (przedmioty jednorazowego użytku, opakowania). Pozwalało mi to nieco zmienić punkt widzenia, a szeroko rozumiana ekologia przestała być już tylko wyświechtanym sloganem na miarę Europejską. To było dla mnie niezwykle inspirujące doświadczenie. Przyjrzałam się życiu tak odmiennemu, chwilami odstręczającemu, lecz jednocześnie wolnemu od ciągłego pędu. Podobałoby mi się to, gdyby nie autor i jego drażniący, zmanierowany, wręcz zblazowany ton, którego nienawidzę. J. M Troost już od początku dał się poznać jako nie przejmujący się konsekwencjami lekkoduch, skupiony na sobie i samorozwoju, posiadający spore długi na koncie. Jego natrętne obnoszenie się z poczuciem humoru, kwaśnym dowcipem skupiało moją uwagę na nim, a nie na fabule. Miałam wrażenie, że trochę na siłę chce pozostać na pierwszym planie, zasłaniając sobą to co w tej opowieści było najlepsze. Dodam jeszcze, że sam tytuł niewiele ma wspólnego z treścią. Kanibali tam nie zastałam, a z życia seksualnego to pamiętam tylko odgryzanie nosa jako akt zazdrości. Hmm... czyżby kolejny "chwyt marketingowy"?

Dość długo zastanawiałam się jak ugryźć tę recenzję. Życie Seksualne Kanibali mogło być świetną książką, gdyby nie autor. Dobry pomysł, ciekawe obserwacje, ale pisarz swoim ego usilnie stara się odciągnąć uwagę czytelnika od fabuły. W ogólnym rozrachunku całość wygląda marnie. Daję 4/10.

Miłego wieczoru
ZaBOOKowana

PS. Prawie zapomniałam! Daję sporego plusa dla Tomasza Sobczaka-lektora, za bardzo dobre oddanie rytmu książki :).