wtorek, 9 marca 2021

"Firefly lane"- Kristin Hannah


"Firefly Lane"
Kristin Hannah
Wydawnictwo Świat Książki
Warszawa 2021
ISBN:9788381398312


"Takie właśnie są najlepsze przyjaciółki. Podobnie jak siostry i matki, potrafią wkurzyć, skłonić do płaczu, złamać serce, ale ostatecznie, w krytycznej sytuacji, są przy nas i sprawiają, że śmiejesz się nawet w najciemniejszej godzinie."

~ K. Hannah, "Firefly lane" 



Chciałabym opowiedzieć Wam o niezwykłej historii, która nie tak dawno miała swoją premierę na polskim rynku. Historii kobiecej, ciepłej i nasyconej emocjami.

Firefly Lane to nazwa alei, przy której mieszkają dwie nastolatki. Tak różne, jak tylko można sobie wyobrazić. Ambitna i piękna- Tully i wycofana, inteligentna- Kate. Tak odmienne, ale łączy je silna potrzeba akceptacji i głęboka samotność. Nim miną wakacje stają się nierozłącznymi przyjaciółkami na lata. Budują swoje dorosłe życia, będąc dla siebie podporami. Ich przyjaźń jest wystawiona wielokrotnie na próby, przechodzi liczne sztormy, a one wciąż nie zatracając siebie trwają. I gdy już myślą, że nic im nie jest straszne, jeden akt zdrady rujnuje ich relacje, wystawiając odwagę i więź kobiet na ostateczną próbę.

Początkowo do Kristin Hannah podchodziłam sceptyczne jak do każdej poczytnej i słynnej autorki literatury pięknej. Po przeczytaniu „Wielkiej samotności” zmieniłam zdanie. Oj jak mnie ta książka oczarowała! „Odległe brzegi” natomiast nie porwały mnie ze sobą. Z wielką nadzieją podeszłam do „Firefly Lane” i nie zawiodłam się. Tym razem autorka z niezwykłym kunsztem snuje opowieść o budowaniu więzi, jej ewolucji, dojrzewaniu. Czytelnik przygląda się, jak z dziecięcej przyjaźni powoli przeradza się w silny filar, podpierający życia Kate i Tully. Nie jest łatwo, same bohaterki bardzo różnią się od siebie, co wystawia ich relację na ogromne próby. Postaci zarówno pierwszo, jak i drugoplanowe zostały świetnie wyrysowane, głębokie, nieszablonowe, aż chce się je polubić. Fabuła płynie równym tempem, zbudowana chronologicznie, bez dużych skoków czasowych czy częstych retrospekcji co bardzo lubię w tego typu powieściach. Mocno wysycona uczuciami, lecz nie przekoloryzowana. Historia powoli wchłania czytelnika, przywiązuje do siebie i nie wiadomo kiedy jesteśmy emocjonalnie spleceni z przeżyciami bohaterek. Sama wielokrotnie uroniłam łezkę czy z niedowierzania burknęłam pod nosem cos niecenzuralnego. Oj mocno mnie ta powieść sponiewierała i długo musiałam wychodzić spod jej wpływu. Jeszcze nie miałam okazji zabrać się za serial. Bardzo bym chciała, żeby był równie dobry, jak pierwowzór książkowy.

Podsumowując. „Firefly Lane” to piękna opowieść o przyjaźni trudnej i silnej, o dwóch niezwykłych kobietach będących dla siebie podporą i lustrem. Powieść trafiająca głębiej, poruszająca, niewyidealizowana. Dla mnie mocne 9/10! Wow! Polecam :)

ZaBOOKowana

wtorek, 2 marca 2021

"Nie ma tego Złego" M. Mortka



"Nie ma tego złego"
Marcin Mortka
Wydanie I
Wydawnictwo SQN
Kraków 2021
ISBN:9788382101782






Na początku lutego SQN uruchomiło eksperyment czytelniczy #nieoceniajksiazkipookladce, w którym udostępniło spory fragment nieznanej zapowiedzi bez wglądu w tytuł, opis, okładkę czy autora. Fajna sprawa! Pozycją tą była właśnie najnowsza książka Marcina Mortki „Nie ma tego Złego”, o której z miejsca zrobiło się głośno. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ od dawna śledzę twórczość autora i doceniam jego styl. Jednak do tej pory jego powieści szybko znikały w nawale średniej literatury, czy też ugrzęzły w niewłaściwym dopasowaniu gatunku. Mocno trzymam kciuki, by tym razem się udało zaistnieć na rynku.

Zarys fabuły:

Zabawa się skończyła, gdy Kociołek wraz ze swoją drużyną do zadań specjalnych- podstarzałym guślarzem, socjopatycznym elfem, prawym rycerzem Doli, marudnym i porywczym krasnoludem oraz czujnym goblinem nieopatrznie wdeptują w politykę. By wszystko wyprostować i zapewnić bezpieczeństwo najbliższym podejmują się ostatniego, ale bardzo ważnego zlecenia. Początkowo bezpieczna wyprawa, powoli zmienia się w zadanie, w którym łatwo stracić głowę (i to dosłownie). Drużyna Kociołka będzie musiała wykazać się nie lada sprytem, inteligencją i zwinnością, by wyjść z tego w stanie tylko lekko sponiewieranym.

Jak tylko dowiedziałam się o premierze nowej powieści Marcina Mortki, nie mogłam się doczekać, kiedy trafi w moje ręce. Uwielbiam jego opowieści fantasy, więc poprzeczkę postawiłam dość wysoko. I tym razem mnie nie zawiódł. „Nie ma tego Złego” świetnie balansuje między dobrą, soczystą fantastyką, a cynicznym humorem sytuacyjnym. Idealnie wyważone proporcje dowcipu podkręcają smak tej pysznej historii, pełnej zwrotów akcji i charakterystycznych postaci. Bohaterowie łatwo dają się poznać i polubić. Świat nie wymaga szczególnego zaznajamiania, a w samą fabułę wchodzimy jak do karczmy- z kopa. Jest to opowieść kompletna, autor pozostawił w niej również możliwość rozbudowy. Choć wydawcy określili ją jako „błyskotliwe połączenie Sapkowskiego i Pilipiuka” nie do końca się z tym zgadzam. Marcin Mortka pokazał w niej swój indywidualny styl, który trudno porównać z twórczością obu wymienionych autorów.

Śmiało mogę powiedzieć, że ostatnią książką z gatunku fantastyki, którą się tak zachwyciłam i dobrze bawiłam, była wspaniała „Wybrana” Naomi Novik. "Nie ma tego Złego" jest jak powiew świeżości.  Tego mi brakowało na obecnym rynku fantastyki! Książka idealna, by oderwać się od rzeczywistości, przeżyć niezwykłą przygodę i od czasu do czasu uśmiechnąć „pod wąsem”. Daje ze swojej strony mocne 8/10! Polecam!

ZaBOOKowana ;) 

poniedziałek, 8 lutego 2021

"Dywan z wkładką"- M. Kisiel

 

"Dywan z wkładką"
Marta Kisiel
Wydanie I
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2021
ISBN:9788328083448

"Jak to możliwe, że nieźle skomunikowanej dzielnicy miasta wojewódzkiego przenosiła się na wieś, której nazwa wciąż wylatywała jej z głowy? Jak to się, na litość boską, stało, przecież ona chciała tylko wyremontować kuchnię!!!
Zahamowała na światłach i wtedy spłynęło na nią nagłe olśnienie.
No tak. 
Wszystko przez ten cholerny seks.
A ściślej mówiąc, przez seks i serdelki."

~ M. Kisiel, "Dywan z wkładką" 


Jestem wielką fanką Marty Kisiel i jej charakterystycznego pióra. Niecierpliwie wyczekiwałam premiery "Dywanu z wkładką" i jak tylko trafił w moje łapki z miejsca zasiadłam do niego. Czy ulubiona autorka pozytywnie rozgościła się w nowym gatunku? Zobaczcie sami.

Główną bohaterką jest Tereska Trawna, która z przyczyn remontowo-erotycznych niespodziewanie zmienia miejsce zamieszkania z miejskiego bloku na wiejski dom. Żeby nie było tak cudnie, już pierwszego dnia w nowym domu znika jej staw antystresowy, mąż Andrzej  jest... hmm... Andrzejem, a dziki lokator w postaci szpaka uparcie wtrąca swoje 3 grosze. Problem zaczyna się, gdy rodzinę Trawnych odwiedza niezwykle aktywna mamusia Mira, która jak powiew monsunu motywuje wszystkich do działania (czy tego chcą czy nie). Podczas próby niewyzionięcia ducha, czyli porannego joggingu, Mira i Tereska znajdują NIEznośnego sąsiada (w stanie NIEzaprzeczalnie "sztywnym") zawiniętego w zNIEnawidzony dywan będący spadkiem po NIElubianych poprzednich właścicielach. Jakby tego "nie" było mało, kobiety NIE spoczną dopóki NIE dorwą prawdziwego zbrodzienia. 

Tym razem Marta Kisiel zaprezentowała się czytelnikom w całkiem nowym gatunku- komedii kryminalnej. Kto zna twórczość "ałtorki" wie jak świetnie igra z absurdem, zastawia na czytelników pułapki z polonistycznych gier słownych czy żongluje nawiązaniami popkulturowymi i literackimi. Także w tym  przypadku indywidualny styl dominuje opowieść, podkreślając zalety treści. Fabuła płynie wartko, jest niesztampowa, lekka. Postaci trochę stereotypowe, niezbyt głębokie, ale w końcu to komedia kryminalna. Ogromnym plusem są charakterystyczne dla autorki nawiązania, które nie tylko umilały czytanie, wywoływały salwy śmiechu, ale także sprawiały czystą przyjemność z świadomości, że autorka docenia szerokie horyzonty czytelników. Czytając miałam wrażenie, że sama Marta Kisiel bawiła się świetnie tworząc tę powieść. 

"Dywan z wkładką" arcydziełem literatury nie jest, ale w gatunku komedii kryminalnych plasuje się bardzo wysoko. Nieoczywisty, lekki, przezabawny i pogmatwany tak jak lubię. Z miejsca wskoczył do mojego TOP10 książek na chandrę usadawiając się pomiędzy "Lokatorem do wynajęcia" I. Banach, a cyklem o "Jakubie Wędrowyczu" A. Pilipiuka. Pewnie nie raz do niej wrócę i mimo znajomości zbrodzienia będę się bawić wyśmienicie. Daję od siebie mocne 7/10 i polecam :)

ZaBOOKowana


niedziela, 31 stycznia 2021

Moje wyzwania czytelnicze na rok 2021.


 

Cześć! Styczeń już zbliża się ku końcowi, a ja nie przedstawiłam Wam moich tegorocznych wyzwań. Pora to zmienić i to jak najszybciej. Jak co roku plany książkowe mam ambitne. Co z tego wyjdzie? Nie wiem, ale jestem dobrej myśli. 

Dlaczego wyzwania? Otóż lubię próbować nowych rzeczy. Co roku stawiam sobie poprzeczki dość wysoko, staram się by moje plany były urozmaicone i dość szerokie. Chcę poznawać coś więcej niż  tylko ulubione gatunki. Wyzwania pozwalają mi odkrywać zarówno pozycje, na które miałam apetyt jak i te z całkowicie "nie moich" rejonów jednocześnie zachwycające. Chyba najważniejszym powodem wytyczania sobie celów jest frajda jaką przynosi mi ich tworzenie, mierzenie się z zaplanowanymi lekturami oraz budowanie własnego zdania na ich temat. Ogromnie cieszę się jeśli uda mi się odhaczyć chociaż połowę książek, a nawet jeśli nie to trudno. Ważne, że rozwija mnie to i bawi. :) 

A teraz przejdźmy do konkretów. W obecnym roku ponownie biorę udział w "Wyzwaniu czytelniczym portalu LubimyCzytać 2021" oraz w "Wielkobukowym Bingo" (3 duże odsłony). Wyzwanie "52 książki/rok" właściwie robi się samo. Ale to nie wszystko! Stworzyłam jeszcze trzy indywidualne listy, które przedstawię poniżej. 

"Cykle 2021"

1. "Mercedes Thomson" - P. Briggs

2. "Mroczne materie"- P. Pullman (tak, wciąż jeszcze przede mną ;) )

3. "Zastępy anielskie" - M. L. Kossakowska

4. "Opowieści z meekhańskiego pogranicza" - R. Wegner

5. "Tajemnica diabelskiego kręgu" - A. Kańtoch

6. "Dzienniki norweskie" - A. Pilipiuk (pora zwieńczyć historię rodu Wędrowyczów)

7. "Vianne Rocher"- J. Harris (to ta od "Czekolady", coś czuję że będzie pysznie ;) )

8. "Project Rosie" - G. Simsion

9. "Emilka ze Srebrnego Nowiu" - L. M. Montgomery (mały powrót do dzieciństwa)

10. "Małe kobietki" - L. M. Alcott ( tochę klasyki)


"Książki, które zawsze chciałam przeczytać, ale nie było kiedy"- i tu wybrałam tylko 5 pozycji, ale za to całkiem pokaźnych.

1. "Przeminęło z wiatrem" - M. Michell

2. "Doktor Żywago" - B. Pasternak

3. "Siedem lat w Tybecie" - H. Harrer

4. "Szczygieł" - D. Tartt

5. "Solaris" - S. Lem


"Książki, które czekają ponad rok na mojej półce" - czyli czystki regałowe.

1. "Nieznośna lekkość bytu" - M. Kundera

2. "Mężczyzna, który pomylił żonę z kapeluszem" - O. Sacks

3. "Ćma" - J. Bielawski

4. "Gnój' - W. Kuczok

5. "Gdzie śpiewają diabły" - M. Kubasiewicz

6. "Sześć światów Hain" - U. Le Guin

7. "Bieguni" - O. Tokarczuk

8. "Kuna za kaloryferem" - A. Wajrak, N. S. Fernandez

9. "Kraina chichów" - J. Carroll

10. " Kamień na kamieniu" -  W. Myśliwski


Trochę się tego nazbierało nie ma co. Poprzeczka została zawieszona wysoko, a ja pełna zapału pomału realizuję postawione wyżej cele. Udało mi się już odhaczyć już "Kunę za kaloryferem". Trzymajcie za mnie kciuki, a ja trzymam za wasze postanowienia i cele czytelnicze. Nie ważne co zaplanujecie, najważniejsze żebyście mieli z tego świetną zabawę. Miłego wieczoru :)

ZaBOOKowana 

niedziela, 24 stycznia 2021

Czytelnicze podsumowanie 2020

 Cześć. Dawno mnie tu nie było. Rok 2020 dał nam w kość. Ba! Powiem nawet więcej, miał dla nas wszystkich pokaźne pakiety indywidualne. Mimo wielu zawirowań, rok ten był dla mnie bardzo bogaty czytelniczo i chciałabym Wam o nim opowiedzieć. Zapraszam do zestawienia :) 

W roku 2020 udało mi się zapoznać z 149 książkami, w tym aż 98 wysłuchałam w formie audiobooków i 51 przeczytałam w papierze czy też w wersji elektronicznej. Najczęściej wybieranymi przeze mnie gatunkami były:

1. Fantastyka i s-f (któż by się spodziewał?)

2. Literatura piękna

3. Thriller i kryminał

4. Literatura obyczajowa (głównie książki okołoświąteczne i tak zwane "czasoumilacze")

5. Literatura dziecięca i młodzieżowa

Brałam udział w wielu wyzwaniach książkowych z różnym skutkiem. Zacznę od mojego ulubionego czyli Wyzwanie czytelnicze portalu lubimyczytać.pl 2020. Co miesiąc portal zaskakiwał mnie nową kategorią, w której próbowałam znaleźć coś dla siebie. Najwięcej kłopotu miałam w sierpniu mierząc się z "książką z gatunku, który zazwyczaj unikam", ale udało mi się wyszperać chudy erotyk, który zależał się na mojej półce na dobre. Ciekawe doświadczenie, dzięki któremu przekonałam się, że moja awersja do tego typu pozycji nie jest zwykłym uprzedzeniem ;). A teraz fajerwerki! Z dumą przyznam się że udało mi się je wykonać w 100%! Własnymi wyzwaniami już się tak bardzo nie chełpię. W dziedzinie "Książek, które czekają ponad rok na półce" przeczytałam 6/10, "Książki które zawsze chciałam przeczytać" niestety tylko 2/5, "Cykle" udało się zrealizować w skromnym 3/10, a w zaplanowanych "Autorach" poległam na całej linii. Plany miałam ambitne, a sięgałam po literaturę zupełnie innych dziedzin. Jak sami wiecie nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, ale od czego jest kolejny rok i kolejne wyzwania :). Może tym razem się uda. 

Długo przeglądałam listę zeszłorocznych książek i choć bogata w ilość to jednak znalazłam w niej niewiele pozycji, które trafiły w moje serce, wstrząsnęły fundamentami jestestwa czy choćby wywołały kaca książkowego. Udało mi jednak wybrać dla Was i dla samej siebie 5 najlepszych książek jakie trafiły w moje ręce w 2020 roku. Oto one:

5. "Kwiaty dla Algernona" Daniela Keyes'a

Upośledzony umysłowo Charlie Gordon dostaje szanse udziału w naukowym projekcie, który ma zwiększyć jego poziom inteligencji. Do tej pory operacja wykonana na myszy o imieniu Algernon, przyniosła wspaniałe wyniki. Charlie poddaje się badaniom, chce być mądry jak inni. Opowieść zbudowana jest w formie pamiętnika. Dzień po dniu obserwujemy przeistaczanie się głównego bohatera, wzrastanie jego samoświadomości, świadomości otoczenia, zmiany w kontaktach społecznych. Jednocześnie w niezwykły sposób przeistacza się jego emocjonalność.  Zachwycił mnie obraz człowieka wzrastającego oraz istoty stopniowo i świadomie popadającej w degenerację. Pierwsze zderzenie z odwróceniem cyklu leczenia, etap buntu, desperacji czy walki o zanikające efekty badań. Przypominało mi to genialny film "Przebudzenia" z R. De Niro i przywodziło na myśl te same wątpliwości o etyce takich badań czy dawaniu i zabieraniu "normalności". Do dziś nie potrafię znaleźć w sobie dobrych odpowiedzi. 


4. Cykl "Harda" Elżbiety Cherezińskiej

Jak sami wiecie powieści historyczne omijam dość szerokim łukiem. Cykl "Harda" polecało mi wiele osób, więc stwierdziłam, że co mi tam- spróbuję. Chwyciłam i przepadłam. Oj jakie to było dobre! "Harda" opowiada losy dzieci Mieszka I, skupiając się na  Świętosławie. Była to postać niezwykle harda, silna, nieustępliwa i ambitna. Uwielbiam silne kobiece postaci, a Elżbieta Cherezińska zbudowała Świętosławę tak, że aż podskórnie czułam jej charyzmę. Choć nie ma jednoznacznych źródeł na to, że córka Mieszka I była opiewaną w skandynawskich sagach królową Szwecji, Danii i Anglii oraz matką królów Sygrydą Storrådą to wiele na to wskazuje. A ja chce wierzyć, że to prawda. 


3. "Wybrana" Naomi Novik

Kolejna polecajka i to trafiona w dziesiątkę. Główna bohaterka zostaje wybrana by usługiwać magowi przez kilka lat i stać się jego uczennicą. Według planu powróci bogatsza i odmieniona. Agnieszka jednak wcale nie chce zostać wybraną, kocha swoją dolinę i nie chce się zmieniać. Brzmi sztampowo? Trochę tak, ale Noemi Novik opowiada tę historię w niezwykły, baśniowy sposób, gdzie nie ma jednej słusznej magii, a za złem nie zawsze stoi czyste zło. Udowadnia, że kunszt pisarski, umiejętność snucia opowieści to nie połowa sukcesu, to jego 85%. Jestem oczarowana, uwiedziona słowem, pochłonięta przez czarowny las. Dawno nie czytałam tak pięknej fantastyki. Pewnie nie raz do niej wrócę. 






2. "Wielka samotność" Kristin Hannah

"Wielka samotność" opowiada smutną historię dysfunkcyjnej rodziny, która próbuje odbudować swój świat w nowych, surowych warunkach Alaski. Ojciec nie potrafi poradzić sobie z wojenną traumą, wielka, wyniszczająca, patologiczna miłość i nowy, nieprzyjazny świat widziany oczami dorastającej Leni. To moje pierwsze i jakże udane spotkanie z twórczością Kristin Hannah. Urzekająca surowością Alaska i rodzina próbująca zbudować życie od zera. Ogrom emocji zamkniętych w niewielkim domku pośrodku niczego. Beznadzieja, pustka i wielka samotność. To wszystko niesamowicie wkomponowało się w moją duszę. Lekki i płynny w swej prostocie język ułatwiał przenikanie wrażeń. Wewnętrzna walka głównej bohaterki pomiędzy miłością do rodziców, a brakiem zgody na krzywdy jakie to uczucie wyrządza, samotność przeżywania rodzinnych tragedii. Wow! Jestem zachwycona! 

 

 

I niezaprzeczalne nr 1 czyli  "Małe życie" Hanya Yanagihara

Niezwykła opowieść o przyjaźni czterech mężczyzn, ich sukcesach, wyborach, porażkach zatopionych w tętniącym życiem Nowym Yorku. Gdy wspominam moją przygodę z tą lekturą czuję sadystycznie, że chcę ją przeżyć jeszcze raz. Dawno żadna pozycja nie namieszała mi tak w głowie. Po jej przeczytaniu miałam solidną depresję i długo za mną ciągnęło się poczucie beznadziejności. Dlaczego? Ponieważ do końca nie potrafiłam sklasyfikować i ocenić jednego bohatera- Jude'a. Minęło już sporo czasu, a ja nadal nie umiem zająć stanowiska. Jedno małe życie ludzkie, tak nieznaczące i ginące w rzece innych wielkomiejskich żyć, jest jednocześnie wielkim życiem dla innych. Dla jednych nic nieznaczący człowiek, dla innych cały świat. Ogrom emocji, czasem skrajnych, innym razem przytłaczających. Przeszywająca rozpacz, tyrania wspomnień i fakt jak przeszłość kształtuje teraźniejszość. I choć wielu czytelników zarzuca tej pozycji nadprogramową rozwlekłość, to w moim odczuciu te chwile przestoju były potrzebne, ponieważ pozwalały wzburzonym emocjom powoli opaść. Nie wygasnąć tylko osiąść, okrzepnąć i stworzyć mozaikę z kolejnych warstw. Stanowczo mogę stwierdzić, że żadna przeczytana przeze mnie książka w 2020 roku nie pozostawiła takiego mętliku w mojej głowie i bagażu emocji. Nie udało mi się ich poukładać do dziś, mimo czasu i wielu godzin przegadanych z innymi czytelnikami. Moje tegoroczne 11/10! 

Chciałabym podzielić się z wami jeszcze kilkoma ciekawymi odkryciami czytelniczymi 2020r. Pierwszym z nich będzie Miłka Raulin i jej książki z cyklu "Siła marzeń", które odkryłam podczas przeszukiwania literatury górskiej. Na tak niesamowicie optymistyczne, podnoszące na uchu i motywujące do działania książki czekałam. Po ich przeczytaniu miałam nie tylko ochotę rzucić wszystko i ruszyć na Kilimandżaro(dlaczego nie?), ale także zabrać się za rzeczy odkładane na święte "kiedyś". 

Kolejną polecajką z mojej strony będzie mało znana, ale niezwykła opowieść dla starszych dzieci "Dom na kurzych łapach" Sophie Anderson. Niezwykła historia oswajającą czytelnika z przemijaniem, odchodzeniem i odpowiedzialnością za los swój i innych. Dojrzała, piękna i co najważniejsze wyjątkowa. Śmiało mogę powiedzieć, że i dorosły czytelnik odnajdzie się w niej bez przeszkód. 

Chciałabym Wam polecić również słuchowisko "Przeminęło". Jest to genialna adaptacja powieści "Przeminęło z wiatrem" M. Mitchell, osadzona w Polsce w roku 1981. Znana historia miłosna zamknięta w otoczeniu żywności na kartki, stanu wojennego, ruchów robotniczych. Autorami tego przedsięwzięcia jest Łukasz Orbitowski, Aleksandra Zielińska, Maria Sadowska i Marcin Kardach. W słuchowisku w rolach głównych wystąpili: Justyna Wasilewska, Maria Dębska, Tomasz Włosok, Józef Pawłowski i Mateusz Banasiuk. Usłyszeć można także Danutę Stenkę, Wojciecha Wysockiego, Wojciech Mecwaldowski, Cezary Pazura czy Wojciech Mann. Od pierwszych minut zbierałam szczękę z podłogi, a później całkowicie wtopiłam się w tę porywającą historię. Myślicie, że to nie może się udać? Dajcie się zaskoczyć jak i ja. Polecam gorąco! 

Pora powoli zamknąć podsumowanie 2020r. Powyższe zestawienie jest czysto subiektywne, macie pełne prawo się ze mną nie zgadzać, a jeśli podzielacie mój zachwyt to bardzo mnie to cieszy. Pomimo niemałych zawirowań jakie zaserwował nam ubiegły rok, udało mi się pokonać rekord ilościowy. Nie wszystkie wyzwania zostały przeze mnie ukończone. Nie był to rok bogaty w literaturę ambitną, a bardziej tę rozrywkową. Wiele mdłych pozycji trafiło w moje ręce, ale jak widać znalazło się kilka wspaniałych perełek, które zostaną ze mną bardzo długo. No cóż... Zobaczymy co przyniesie kolejny czytelniczy rok. W następnym wpisie postaram się przedstawić Wam moje tegoroczne wyzwania, które już pomalutku realizuję ;)  A tymczasem spokojnego dnia :)

ZaBOOKowana 

niedziela, 7 czerwca 2020

Cykl o Elmwood Springs F. Flagg


Cykl: "Elmwood Springs"
Fannie Flagg

Tom I: "Witaj na świecie maleńka!"
Tytuł oryginału: "Welcome to the world, baby girl!"
Wydanie II
Wydawnictwo Nowa Proza, Warszawa 2008
ISBN: 9788375340440

Tom II: "Dogonić tęczę"
Tytuł oryginału: "Standing in the Rainbow"
Wydanie I
Wydawnictwo Nowa Proza, Warszawa 2007
ISBN: 9788375340242

Tom III: "Nie mogę się doczekać kiedy wreszcie pójdę do nieba"
Tytuł oryginału: ""Can't wait to get to Heaven"
Wydanie I
Wydawnictwo Nowa Proza, Warszawa 2007
ISBN: 9788375340044

Tom IV: "Całe miasto mówi o tym"
Tytuł oryginału: "The whole town's talking"
Wydanie I
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018
ISBN: 9788308064771


Fannie Flagg jest autorką, którą kocham miłością wielką i niezmienną. Skradła moje serce wspaniałą i wzruszającą powieścią „Smażone zielone pomidory". Od tamtej pory jej książki działają na mnie jak plasterek na zbolałą duszę i sięgam po nie, gdy dopada mnie codzienność lub sezonowa chandra. Jak sami wiecie, rok 2020 nas nie rozpieszcza, postanowiłam więc powrócić do małego miasteczka gdzieś w Missouri, w którym czuję się jak w domu.

Cykl składa się z 4 luźno ze sobą powiązanych tomów. Trudno w nich utrzymać chronologię, ponieważ niemal wszystkie zazębiają się czasowo i splatają fabularnie. Choć LubimyCzytać podaje pewną kolejność tomów, ja radziłabym zabrać się najpierw za „Dogonić tęczę”, której akcja dzieje się od lat czterdziestych do dziewięćdziesiątych i skupia się na życiu całego miasta i jego mieszkańców. „Witaj na świecie maleńka!” umiejscowiona w latach siedemdziesiątych koncentruje się głównie na życiu Deny Nordstrom- zdolnej dziennikarki telewizyjnej. W „Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie pójdę do nieba ”towarzyszymy niesamowitej ciotce Elner w jej podróży w zaświaty. Tom 4 „Całe miasto o tym mówi” jest swoistym podsumowaniem cyklu. Streszcza i uzupełnia historię miasta Elmwood Springs od założenia aż do czasów obecnych. Jest bardzo dobrym zwieńczeniem cyklu i zauważalnie różni się stylem od poprzednich części.

Elmwood Spring jest małym, uroczym miasteczkiem zagubionym gdzieś w Missouri. Każdy zna tu każdego od zawsze, a w chwilach kryzysu można liczyć na wiele pomocnych dłoni. Oddalone od głównej drogi, żyje swym niespiesznym tempem, czaruje przejezdnych i w niesamowity sposób splata losy różnych osób. Jednak nie jest to zwyczajna idylliczna i mdła „obyczajówka". Fannie Flagg w wyjątkowy dla siebie sposób ubiera fabułę w ogrom emocji, pozytywnej energii, a codzienność przemienia w sielskość, wartościując rzeczy naprawdę ważne. Sprawia, że czytelnik już od pierwszych stron czuje się jak w domu, gdzie pachnie gorącym chlebem, słodkim ciastem, ciepłym deszczem czy wiatrem znad łąki. Gdzie ktoś cieszy się na jego widok i wita z otwartymi ramionami. Chcąc czy nie mocno zżyłam się z ciotką Elner i sąsiadką Dorothy, kręciłam współczująco głową, gdy na horyzoncie pojawiała się „biedna Tot". Niemal czułam smak powideł figowych czy niebiańskiego placka karmelowego. Nabrałam ochoty, by siedząc na trawie oglądać zachody słońca. Choć stanowczo nie jestem fanką powieści obyczajowych, to ta autorka potrafi rozczulić mnie i wzruszyć do łez. Lecz poza sielskością znajdziemy tu także interesujące studium rozwoju amerykańskiego miasta oraz dynamicznych zmian społecznych XX wieku. Pionierzy, pikiety dotyczące praw kobiet, wojny, kapitalizm. Jesteśmy świadkami rozkwitu metropolii, jego monopolizacji oraz powolnego upadku. Obserwujemy mocno kontrastujące różnice następujących po sobie pokoleń. To, co kiedyś wzbudzało kontrowersje, kilka lat później staje się normą.

Podsumowując. Cykl o Elmwood Springs jest czarującą historią trafiającą do serca i niosącą dużo pozytywnej energii. Świetnie spisuje się jako plasterek na duszę czy chwila dla odzyskania równowagi. Choć jest trochę słabszy od innych powieści autorki, to wiem, że nie raz wrócę do niego. Polecam :) Daję mocne 7/10 :)

Pozdrawiam. ZaBOOKowana :)

niedziela, 3 maja 2020

"Ja cie kocham a ty miau" - K. B. Miszczuk



"Ja cię kocham, a ty miau"
Katarzyna Berenika Miszczuk
Wydanie I
Wydawnictwo W. A. B.
Warszawa 2020
ISBN: 9788328072879













Ostatnio nabrałam apetytu na coś lekkiego, wesołego. Natrafiłam na nową powieść Katarzyny Bereniki Miszczuk i choć autorka nie należy do moich ulubionych, postanowiłam dać jej szansę po raz kolejny. Co z tego wyszło? Zobaczcie sami :)

Opis wydawcy:
Zwariowana komedia kryminalna. Ilustratorka Ala ma kota o imieniu Lord. Znudzony życiem na zbyt niskim w jego mniemaniu poziomie Lord postanawia przegnać narzeczonego swojej ukochanej właścicielki i wziąć sprawy w swoje łapki. Za jego drobną zachętą Ala wyjeżdża razem z innymi artystami do położonego na odludziu dworku. Jego właściciel, pan Stefan, postanowił ufundować wyjątkowe stypendium. Wybrany przez fundatora twórca będzie miał okazję zostać spadkobiercą pana Stefana. Rywalizacja o jego względy staje się zaciekła. Tak zaciekła, że pewnego dnia w salonie zostają odnalezione zwłoki jednego z artystów. Czy Lordowi uda się uratować swoją panią?

Książka ta jest tak bardzo kocia, że bardziej być nie mogła, chyba że obrosłaby futrem. Narratorem jest zmanierowany, narcystyczny i ciekawski kocur Lord. On z poziomu swoich 4 łapek ogląda i podgląda otaczających go ludzi, komentuje, obserwuje i pilnuje by jego kociej mości nie stała się krzywda. Choć inne postaci są raczej szablonowe i płaskie, to skupiający na sobie uwagę Lord nadrabia wszelkie ich braki. Fabuła płynie wartko, dynamicznie. Powieść jest stworzona tak by czytelnik czerpał z niej czystą przyjemność. Wątek kryminalny jest dość słaby, nieskomplikowany i liniowy, natomiast nadrabia lekkością i humorem, który trafi do serca wszystkich miłośników zwierząt i nie tylko. Słuchanie "Ja cię kocham a ty miau" było dla mnie czystą przyjemnością. Leszek Filipowicz świetnie spisał się w roli lektora, umiejętnie modulując głos potęgował charakterystyczną lekko znudzoną i zmanierowaną narrację kota. Brawo! Pozycja ta idealnie nadaje się na przerywnik pomiędzy cięższą literaturą oraz jako poprawiacz nastroju w gorszy dzień.

Muszę przyznać, że bawiłam się przednio i od teraz spoglądam na autorkę ciut łaskawszym okiem. Od siebie daję 6/10 i polecam :)

Miłego wieczoru
ZaBOOKowana