poniedziałek, 29 października 2018

Mitologia Nordycka- N. Gaiman



Nie tak dawno na rynek czytelniczy, z wielkim hukiem wkroczyła Mitologia Nordycka Neila Gaimana. Kusiła piękną oprawą i z miejsca znalazła się wysoko na liście Top 10 w wielu księgarniach. Bazując na mnogości zachwytów na jakie napotykałam się na grupach dyskusyjnych, postanowiłam sama po nią sięgnąć. Co z tego wyszło?

Jak wiecie, uwielbiam wszelkie opowieści, baśnie i legendy, wiec gdy tylko zobaczyłam jak duży aplauz wzbudziła Mitologia Nordycka  w wykonaniu Gaimana, postanowiłam sama sprawdzić w czym rzecz. Pierwsza rzeczą, która rzuciła mi się w oczy to jej skromny gabaryt, a dokładnie 240 stron. Trochę mało jak na zbiór legend, ale to nic. Przygotowałam stanowisko z kocykiem i kawą, zabrałam się i nim się obejrzałam, już musiałam ją kończyć. Miałam wrażenie jakbym prześlizgnęła się po fabule, nie mając zbyt wiele punktów zaczepienia. Autor poczynił swoistą wariację, bazującą na mitologii nordyckiej. Wybrał, co chwytniejsze legendy, mocno spłycił, okrasił lekkością i humorem i zlepił w powiastkę, której trafniejszym tytułem byłoby: "Z życia Asgardu" bo tytuł: Mitologia Nordycka jest stanowczo nad wyrost. Moim zdaniem, pozycja ta nadaje się dla osób, które nie miały wcześniej styczności z wierzeniami skandynawskimi, chciałyby poznać temat pokrótce w ładnie podanej, lekkostrawnej formie. Mam też wrażenie, że jest to pozycja "w sam raz na raz", która uleci nie pozostawiając w mojej głowie żadnego śladu.

Podsumowując. Choć nie mam wiele do zarzucenia Mitologii Nordyckiej Neila Gaimana, której treść niewiele odbiega od treści źródłowych, to jej budowa i okraszenie sprawia, że stała się dla  mnie (miłośniczki legend) czytelniczym fastfoodem, po którym lada chwila nie zostanie śladu. Dopasowana bardziej dla młodszych odbiorców i osób rozpoczynających swą podróż po Asgardzie.  Ze swojej strony daję 4/10. ;)

Przytulnego popołudnia
ZaBOOKowana

PS. Ze swojej strony chciałabym polecić inny, trochę mniej znany zbiór legend nordyckich: "Mity skandynawskie"- Roger Lancelyn Green. :)

piątek, 26 października 2018

Wiara- A. Kańtoch



"Raz, dwa, wilkołak już ich ma.
Trzy, cztery, brat zginął od siekiery,
Pięć, sześć, mamę zabił i chciał zjeść,

Siedem, osiem, siostrze mózg wypłynął nosem."

~Anna Kańtoch, "Wiara"



Po Wiarę sięgnęłam oczarowana jeszcze Łaską czyli kawał czasu temu. Wiem, wiem... wstyd, że za ten wpis zabieram się dopiero teraz, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi ten poślizg ;)

Anna Kańtoch znów swym magicznym piórem przenosi czytelnika do mrocznej wsi w latach 80tych, gdzie życie toczy się swoim torem. Jest leniwe, upalne lato, a gdzieś na skraju miejscowości grupa hipisów protestuje przeciwko budowie elektrowni jądrowej. Wszystko się zmienia, gdy na nasypie kolejowym młody proboszcz znajduje zwłoki eleganckiej, młodej kobiety. Śledztwo, które prowadzi wezwany do Rokitnicy kapitan Witczak, idzie dość opornie.  Miejscowi niechętnie dzielą się tajemnicami, nie chcą wywoływać duchów przeszłości. Młody ksiądz zaczyna zgłębiać tajemnice własnej parafii i natrafia na ścianę milczenia. Czyżby pogłoski o przeklętej parafii miały w sobie ziarno prawdy? Kto postawił przed laty krzyż przy torach i dlaczego zostawia przy nim świeże kwiaty?

Oj jak ja uwielbiam ten charakterystyczny, ciężki i mroczny klimat, jaki konsekwentnie charakteryzuje Annę Kańtoch. I tym razem dałam się nim otoczyć i przenieść do niewielkiej Rokitnicy, gdzie rozgrywa się akcja książki. Ta wszechogarniająca, klaustrofobiczna, małomiasteczkowa aura sprawiła, że natychmiast na równi z kapitanem Wolińskim i młodym proboszczem rozpoczęłam własne śledztwo. Rozgrzebywałam dawne tajemnice, szukałam rozwiązań i przyglądałam się podejrzliwie każdemu z osobna. Czułam jak autorka bawi się ze mną w kotka i myszkę podsuwając następnych podejrzanych i kolejne rozwiązania. Co chwilę, tak jak bohaterowie, natrafiałam na ściany milczenia i wciąż powtarzające się zdanie "Zło przyjdzie ze wschodu...", zamykające większość dróg informacji. Czułam się jak ryba w wodzie, mój umysł pracował na zwiększonych obrotach, a głód wiedzy napędzał do działania i analizy. Co ciekawe bardziej od identyfikacji mordercy i jego motywu, zależało mi na poznaniu samej tajemnicy, przez którą wszyscy nabierali wody w usta. Fabuła snuje się niespiesznie, jednocześnie można wyraźnie odczuć jak napięcie rośnie i atmosfera z każdą stroną zagęszcza się. Same postaci są wykreowane dość szablonowo: przyjezdny, ekscentryczny kapitan Woliński, ambitna milicjantka Hanka, paru bardziej gapowatych stróżów prawa, nietrzeźwi robotnicy czy dociekliwy młody proboszcz. Nie dajcie się jednak zwieźć, autorka owija bohaterów swym niesamowicie stworzonym klimatem i ze swoistym kunsztem tworzy nietuzinkową powieść kryminalną, która chwilami wywołuje ciarki na plecach. Dodatkowo daję z mojej strony ogromny plus za nieprzewidywalność zakończenia. Muszę się Wam przyznać, że choć bardzo chciałam i ze wszystkich sił starałam się samodzielnie poznać prawdę, to poniosłam klęskę. Ogromne chapeau ba w stronę autorki.

Moi drodzy, jeśli szukacie mrocznego, nieszablonowego kryminału polecam Annę Kańtoch. Łaska zrobiła na mnie duże wrażenie, ale Wiara przeszła wszelkie oczekiwania. Z mojej strony daję 9/10 i gorąco polecam!

Niebawem, bo w listopadzie Anna Kańtoch kończy swą kolejną powieść kryminalną o tytule Pokuta. Już zacieram ręce na samą myśl o przyszłorocznej premierze, a Wy? ;)

Miłego wieczorku
ZaBOOKowana

środa, 3 października 2018

Cykl: Autostopem Przez Galaktykę- D. Adams


"Planeta ta ma - a raczej miała - pewien problem polegający na tym, że większość mieszkających na niej ludzi była przez większość czasu nieszczęśliwa. Proponowano wiele rozwiązań tego problemu, ale prawie każde z nich opierało się głównie na ruchach małych, zielonych papierków, co jest dosyć dziwne, bo w końcu to nie małe, zielone papierki były nieszczęśliwe." 
~Douglas Adams, "Autostopem Przez Galaktykę"

Wstyd przyznać, ale nigdy wcześniej nie czytałam cyklu Autostopem Przez Galaktykę, chociaż tytuł wielokrotnie przewijał się w moim otoczeniu. Na początku wakacji (tak wiem, mam poważne zaległości w pisaniu do Was, wybaczcie) odwiedzałam koleżankę w bibliotece i jak to zwykle bywa, podczas ploteczek, przechadzałam się i poszukiwałam ciekawych pozycji. Natrafiłam na nowe, intrygujące wydanie powieści Adamsa i pewnego dojrzałego czytelnika, który zdziwiony zapytał zdziwiony:"To ktoś jeszcze czyta Adamsa? Boże... jakie to było chore i pokręcone! Będzie się Pani dobrze bawić.🤣" i to przesądziło sprawę. Wiedziałam, że nadszedł czas na tę międzyplanetarną podróż.

Cykl Autostopem Przez Galaktykę składa się z 6 tomów: głównej trylogii oraz 3 historii będących  dalszymi losami bohaterów. Ostatnia część: I jeszcze jedno... została napisana przez pisarza Eoina Colfera we współpracy z wdową po Douglasie Adamsie, Jane Belson i jest tomem, z którego świadomie zrezygnowałam, pozostając przy piórze samego Adamsa. Cykl opowiada o losach zwykłego, szarego ziemianina- Artura Denta, który w jednej chwili dowiaduje się, że ktoś kogo uznawał za (coś na kształt) przyjaciela, ziemianinem nie jest, a rodzima planeta za chwilę przestanie istnieć. Dlaczego? Ponieważ jest zbędnym obiektem na trasie planowanej autostrady międzygalaktycznej. Artur w mgnieniu oka zostaje wepchnięty w największą, najbardziej zwariowaną przygodę swego życia i to w szlafroku, piżamie i kapciach, ale najważniejsze, że z ręcznikiem!

Już od pierwszych chwil poczułam, że koniecznie muszę przeczytać wszystkie części cyklu. Mój ulubiony poziom absurdu, niesamowicie wartka akcja i charakterystyczne postaci sprawiły, że poczułam się jak na rollercoasterze. Od początku razem z Arturem zostałam wrzucona (tak jest, wrzucona!) do szaleńczej międzygalaktycznej przygody, by po chwili stracić całkowicie orientację co do miejsca, czasu, pionu czy poziomu. Nic tu nie jest takie jak być powinno, a wszystko co znajome, zostało podważone, przeinaczone i wywrócone na lewą stronę. Fabuła pędzi na przełaj ciskając bohaterami na prawo i lewo, wrzucając i wyrywając z kolejnych miejsc czy tarapatów, by za chwilę wpakować ich w jeszcze większe. Ilość zwrotów akcji, jej przewrotów, zakrętów i zawijasów jest niezliczona, wszelkie stereotypy, zależności czy zasady logiki bezceremonialnie łamane, jednocześnie układając się w niesamowitą i wciągającą historię. Wow! Podczas czytania często przystawałam na chwilę pytając w głos :"Co?! Jak?!" i z jeszcze większym zapałem wracałam do lektury. Choć na pozór opowieść wydaje się tylko humorystyczna wariacją, to znajdują się w niej ciekawe nawiązania, stereotypy czy przeinaczenia i mój umysł musiał się porządnie nagimnastykować, by nadążyć nad akcją i jednocześnie wyłapać wszelkie zawiłości wątków.
Choć w oczy rzuca się "płaskość" i schematyczność bohaterów, to w nawale wydarzeń nie raziła ona zbyt mocno. Artur jak był nieudacznikiem takim też pozostał, a wszelkie próby przeciwstawiania się zostawały szybko i skutecznie gaszone przez rzeczywistość. Ford- lekkoduch i istota impulsywna, wciąż taki pozostawał. Mimo to, moim zdaniem, ta szablonowość dobrze wkomponowuje się w odbiór całego utworu nadając mu błahości i lekkości.

Ciekawa jest także geneza powstania cyklu i jego rozwój. Douglas Adams w młodości, będąc pod wpływem zapewne alkoholu, leżał na trawie, spoglądał w gwiazdy i rozmyślał, jak to fajnie  byłoby wystawić kciuk i zamiast do sąsiedniego miasta, wybrać się autostopem na inną planetę lub zwiedzić  obcą galaktykę. Tak powstał pomysł, który początkowo zaowocował pod postacią serialu radiowego Autostopem Przez Galaktykę, by w 1979 roku przywdziać formę papierową, a dwa lata później także serialu telewizyjnego. Popularność słuchowiska i książki spowodowała rozrost pomysłu do (jak to mawiał autor) pięciotomowej trylogii. Historia powstania utworu idealnie komponuje się z jego charakterem i wydźwiękiem dając czytelnikowi coś na kształt Świata Dysku i Monty Pythona osadzone w przestrzeni międzygalaktycznej.

Moi drodzy, ogromnie się cieszę, że wygrzebałam z meandrów zapomnienia Autostopem Przez Galaktykę i Wam też ją polecam. Ta ponadczasowa, zaskakująca, sensowna abstrakcja doprawiona odpowiednią dawką humoru, nie bez przyczyny wpisała się w kanon fantastyki i s-f. Gwarantuję, że tej podróży szybko nie zapomnicie, a wspomnienia po niej pozostaną na długo, barwne i żywe. Ze swojej strony mogę zagwarantować, że niebawem cały cykl w nowym wydaniu zadomowi się na mojej półce i będę do niego wracać często. Daję 9/10 i polecam!

"Teraz proszę uprzejmie zwariować."
~Douglas Adams, "W zasadzie niegroźna" 

Przyjemnego jesiennego wieczorku
ZaBOOKowana

PS. Dziękuję Panu, Panie Czytelniku! Miał Pan całkowitą rację, to było chore i pokręcone, ale... bawiłam się świetnie :) !