piątek, 26 października 2018

Wiara- A. Kańtoch



"Raz, dwa, wilkołak już ich ma.
Trzy, cztery, brat zginął od siekiery,
Pięć, sześć, mamę zabił i chciał zjeść,

Siedem, osiem, siostrze mózg wypłynął nosem."

~Anna Kańtoch, "Wiara"



Po Wiarę sięgnęłam oczarowana jeszcze Łaską czyli kawał czasu temu. Wiem, wiem... wstyd, że za ten wpis zabieram się dopiero teraz, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi ten poślizg ;)

Anna Kańtoch znów swym magicznym piórem przenosi czytelnika do mrocznej wsi w latach 80tych, gdzie życie toczy się swoim torem. Jest leniwe, upalne lato, a gdzieś na skraju miejscowości grupa hipisów protestuje przeciwko budowie elektrowni jądrowej. Wszystko się zmienia, gdy na nasypie kolejowym młody proboszcz znajduje zwłoki eleganckiej, młodej kobiety. Śledztwo, które prowadzi wezwany do Rokitnicy kapitan Witczak, idzie dość opornie.  Miejscowi niechętnie dzielą się tajemnicami, nie chcą wywoływać duchów przeszłości. Młody ksiądz zaczyna zgłębiać tajemnice własnej parafii i natrafia na ścianę milczenia. Czyżby pogłoski o przeklętej parafii miały w sobie ziarno prawdy? Kto postawił przed laty krzyż przy torach i dlaczego zostawia przy nim świeże kwiaty?

Oj jak ja uwielbiam ten charakterystyczny, ciężki i mroczny klimat, jaki konsekwentnie charakteryzuje Annę Kańtoch. I tym razem dałam się nim otoczyć i przenieść do niewielkiej Rokitnicy, gdzie rozgrywa się akcja książki. Ta wszechogarniająca, klaustrofobiczna, małomiasteczkowa aura sprawiła, że natychmiast na równi z kapitanem Wolińskim i młodym proboszczem rozpoczęłam własne śledztwo. Rozgrzebywałam dawne tajemnice, szukałam rozwiązań i przyglądałam się podejrzliwie każdemu z osobna. Czułam jak autorka bawi się ze mną w kotka i myszkę podsuwając następnych podejrzanych i kolejne rozwiązania. Co chwilę, tak jak bohaterowie, natrafiałam na ściany milczenia i wciąż powtarzające się zdanie "Zło przyjdzie ze wschodu...", zamykające większość dróg informacji. Czułam się jak ryba w wodzie, mój umysł pracował na zwiększonych obrotach, a głód wiedzy napędzał do działania i analizy. Co ciekawe bardziej od identyfikacji mordercy i jego motywu, zależało mi na poznaniu samej tajemnicy, przez którą wszyscy nabierali wody w usta. Fabuła snuje się niespiesznie, jednocześnie można wyraźnie odczuć jak napięcie rośnie i atmosfera z każdą stroną zagęszcza się. Same postaci są wykreowane dość szablonowo: przyjezdny, ekscentryczny kapitan Woliński, ambitna milicjantka Hanka, paru bardziej gapowatych stróżów prawa, nietrzeźwi robotnicy czy dociekliwy młody proboszcz. Nie dajcie się jednak zwieźć, autorka owija bohaterów swym niesamowicie stworzonym klimatem i ze swoistym kunsztem tworzy nietuzinkową powieść kryminalną, która chwilami wywołuje ciarki na plecach. Dodatkowo daję z mojej strony ogromny plus za nieprzewidywalność zakończenia. Muszę się Wam przyznać, że choć bardzo chciałam i ze wszystkich sił starałam się samodzielnie poznać prawdę, to poniosłam klęskę. Ogromne chapeau ba w stronę autorki.

Moi drodzy, jeśli szukacie mrocznego, nieszablonowego kryminału polecam Annę Kańtoch. Łaska zrobiła na mnie duże wrażenie, ale Wiara przeszła wszelkie oczekiwania. Z mojej strony daję 9/10 i gorąco polecam!

Niebawem, bo w listopadzie Anna Kańtoch kończy swą kolejną powieść kryminalną o tytule Pokuta. Już zacieram ręce na samą myśl o przyszłorocznej premierze, a Wy? ;)

Miłego wieczorku
ZaBOOKowana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz