niedziela, 10 kwietnia 2016

Czarne Kamienie- Anne Bishop (ciąg dalszy)








W nawale obowiązków i szale przygotowań ślubnych lekko straciłam poczucie rzeczywistości, ale nadszedł już czas by wrócić do rzeczywistości. Koleżanka już nie potrzebuje mojej pomocy w makijażach, fryzurach i sukni, a ja nie muszę już spędzać czasu nad prezentem hand-made. Przyznam, że to było poniekąd przyjemne. Trochę meczące, bardzo stresujące, ale przyjemne. Zwłaszcza finish i patrzenie jak dwie najwłaściwsze osoby przyrzekają sobie miłość...  Mimo to dobrze, że to koniec. :)

Teraz mam wreszcie czas by odpocząć i nadrobić zaległości w czytaniu. Tak oto udało mi się wreszcie skończyć całą serię Czarnych Kamieni. Opowiadałam Wam już o tej serii całkiem niedawno. Wtedy brałam pod uwagę przewodnią trylogię, a dziś opowiem trochę o całej reszcie. Kolejne 6 tomów składa się z historii uzupełniających.

Serce Kaeleer  to zbiór opowiadań dość rozstrzelonych chronologicznie. Przyznam szczerze, że nie porwało mnie zbytnio. Fabuła większości krąży wokół miłości, trochę przerysowana, trochę zbyt idealna, cukierkowa, ale dość przyjemna. Część historii bardzo przeciętna, ale przyciąga humorem. Moim zdaniem sceny miłosne zbyt "różowe", a łóżkowe zbyt "szczegółowe" co daje jej charakter taniego harlequina. Zdecydowanie nie dla dzieci. Mimo to, jedno opowiadanie przykuło moją uwagę, a mam na myśli historie Prządki.Ogólna ocena to 5/10.

Splątane Sieci jest jednym pełnym opowiadaniem. Pełnym, bo niczego mu nie brakuje. Pochłonęłam je chyba najszybciej z wszystkich części. Tym razem mamy do czynienia z historią przygodową, z nutką kryminału i trupem w szafie. Z miłym dla oka humorem w parze z gwałtownymi zwrotami akcji i niepokojąco tykającym zegarem. Brniemy razem z uwięzionymi bohaterami przez dom strachów, ale nie taki zwykły dom strachów. Raczej przez jego śmiertelnie niebezpieczną wersję. W roli głównej Surreal, Rainer i banda krnąbrnych dzieci contra duchy, wiedźmy i chichoczące pająki. Na deser reszta lekko zwariowanej rodzinki: Jeanelle, Deamon, wściekły Lucivar i wujaszek Seatan mówiący "buu!", a wraz z nimi obietnica i groźba...
Moim zdaniem jest to chyba najlepsza cześć z całej serii Czarnych Kamieni. Pozbawiona znacznej ilości erotyzmu (no może z wyjątkiem członka płaczącego ze wzruszenia, który rozbawił mnie do łez). Bardzo lubię Surreal, ucieszyło mnie, że to ona jest główną bohaterką. Dzięki jej ciętym ripostom, książka "dostała pazura", a ja bardzo lubię gdy książki są zadziorne.  Jak dla mnie 7/10.

Gdy czytałam Niewidzialny Pierścień miałam chwilami wrażenie, że przeniosłam się do twórczości Trudi Canavan, a to duży komplement. 6 tom serii Czarnych Kamieni opowiada całkiem nową historię. Cofamy się do czasów rządów Dorothei. Mamy przed sobą jedyną królową która rządzi wg dawnych zasad. Poznajemy Jareda, który zostaje kupiony na targu niewolników i wraz z swoją nabywczynią, kilkorgiem dzieci-niewolników, upośledzonym i złamanym wojownikiem, złamaną czarną wdową i innymi, podąża do miejsca przeznaczenia. Dodatkowo po piętach depcze im armia wysłana przez zdeprawowaną kapłankę. Jest to historia przygodowa. Sporym plusem są bohaterowie, którzy zmieniają zdanie, myślą, szacują i kalkulują. Nie są tylko określonymi pionkami. Przyjemna opowieść, o przeznaczeniu i wyborach. Czy mnie coś urzekło? Nie wiem, ale czytało się przyjemnie, szybko i pozostało poczucie, że chciałabym poznać ich dalsze losy.

Po skończeniu 6 tomu, który mnie zaintrygował chwyciłam szybko za kolejny. Przymierze Ciemności opowiada dużo późniejsze losy Dena Nehele. Zniszczona kraina, spustoszona na początku przez złe królowe, a później przez wewnętrzne walki z plebejuszami. Garstka Książąt gotowych zrobić wszystko by zyskać nową, silną Królową, rządzącą wg Protokołu, a na ich czele potomek Jareda i Lii- Theran Szary. W to wszystko wplątana Cassidy-Królowa z różowym kamieniem, słabą aparycją i raną w sercu. Obejmuje ona tron Dena Nehele i musi przeciwstawić się ogólnemu rozczarowaniu, ale nie jest sama... Ciekawa historia o wyborach, budowaniu królestwa od zera i prawdziwej sile. Cassidy polubiłam od razu. Taka szara myszka, która wie kiedy zamienić się w waleczną bestię i wie co jest najważniejsze. Na dokładkę mamy uroczą, zarozumiałą Vae, która jest krewniakiem i doskonale radzi sobie z niesfornymi mężczyznami. W tle przewija się legenda czyli coś co lubię najbardziej. Wszystko to tworzy harmonijną całość, która przyjemnie się czyta, ale to nie koniec historii...

Pani Shaladoru kontynuuje wątek Cassidy. Królowa musi zmierzyć się z kolejnym problemem - do Dena Nehele przybywa Kermilla-Królowa, która wcześniej odebrała Cassidy jej dwór. Wpada na chwilę i zostaje na dłużej korzystając z gościnności i skarbca  lekko oszołomionego Therana. W tej części mamy do czynienia z podziałem i zjednoczeniem, oddaniem i wiarą, ale też z wyborem między sercem, a rozumem. Jest bardzo dobrą kontynuacją poprzednich  dwóch części.
Całą historię Dena Nehele zawartą w tomach 6-8 oceniam bardzo dobrze. Poczułam się trochę jak w innej bajce. Gdyby gdzieś na krawędzi fabuły nie przemykała Jeanelle lub Deamon wzięłabym to za inną trylogię. Myślę, że ograniczenie erotyzmu dało tej opowieści wiele plusów i pozwoliło lepiej rozkoszować się akcją. Daję 7/10 :)

I pora na ostatni tom: Świt Zmierzchu. Jest to kolejnym zbiórem opowiadań będącym zwieńczeniem całej serii. Co możemy tu znaleźć? Otóż dużą dawkę ciepła, rodzinności i miłości. Pierwsze opowiadanie to typowe rodzinne perypetie gwiazdkowe. Drugie ma charakter  polityczny, przepychanki  i walka o władze. Trzecie mówi o ochronie i rodzinie, a ostatnie jest zapowiedzią nadchodzącej nadziei. Właśnie to ostatnie opowiadanie wywarło na mnie największe wrażenie. Tak przywiązałam się do Jaenelle, że zapomniałam jak szybko czas ucieka. Ona jako jedyna z rodziny SaDiablo należała do krótkożyjącej rasy. W opowiadaniu Córka Wielkiego Lorda stykamy się z wydarzeniami rok po jej śmierci. Wszystko gaśnie, Deamon nie może pogodzić się z pustką, Seatan decyduje się  na odejście, a reszta rodziny jest zagubiona. Razem z nimi snułam się po pałacu i nie mogłam uwierzyć, że to wszystko kończy się tak prozaicznie. No cóż... taka kolej rzeczy... ale Jaenelle nie zostawiła nas bez nadziei...

Pora ocenić całą serię. Cóż mam do dodania, nie jest to może bestseller, ale raczej urzekająca humorem i emocjami saga, do której wraca się od czasu do czasu z dużą przyjemnością. Jeśli nie oczekuje się szczytów tylko spokojny spacer w dolinach to zapraszam serdecznie bo ja chętnie wrócę do niej kolejny raz... :)

Pozdrawiam.
ZaBOOKowana ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz