niedziela, 3 kwietnia 2016

Ruda Sfora- M.L.Kossakowska






Ruda Sfora była bardzo przemyślanym prezentem dla brata, mającym na celu pchnięcie go w inny nurt fantastyki. Na początku zapatrzony i zakochany w A. Sapkowskim, dzięki mojej drobnej manipulacji  pomalutku rozwija skrzydła, poznając wiele innych zakamarków fantastyki. Dzięki tym moim małym knowaniom mam też dostęp do kolejnych książek, więc oboje  mamy z tego spore korzyści ;).

Tak też w moje ręce wpadła Ruda Sfora. A dokładnie w maju zeszłego roku. Była to moja pierwsza książka Mai Lidii Kossakowskiej, ale mam nadzieję że nie ostatnia. Pamiętam jak z tynkiem we włosach, brudna od gipsu i tapety, siedząc na pustym wiadrze po farbie, na balkonie, w jednej ręce trzymam książkę, a w drugiej kanapki. Słonko grzało ostro, kawa parowała na parapecie, a przerwy mijały tak szybko i trzeba było znów wracać do totalnej demolki. To miało swoisty urok, nie powiem, że nie... :)

 Ale do sedna! Hmm... zastanawiam się jak ocenić tę książkę. Z początku wydawała się niezrozumiała, trochę powolna fabuła nużyła mnie. Jednak było w niej coś co uwielbiam, a dokładnie legendy. Mitologia plemion syberyjskich, Jakutów, była dla mnie czymś nowym. Książka uchyla mi zaledwie rąbek swojej tajemnicy, a  ja chciałam więcej...
Jednak... Wielki Modrzew z wieloma poziomami i niszcząca wszystko Ruda Sfora, jakby wrzucone do jednego wora, wstrząśnięte nie zmieszane. Do czasu. W  połowie książki coś drgnęło, wszystkie wątki zaczęły układać się w coś na kształt akcji. Po naradzie, gdy atmosfera zaczęła gęstnieć poczułam jak bohaterom grunt pali się pod nogami.  To właśnie wtedy książka stała się moim nieodłącznym atrybutem. Aż do ostatniej strony. Ruda Sfora nabrała impetu i finiszowała w pięknym stylu. Tak jak lubię. A nieoczywista puenta wymagająca od czytelnika wysilenia kilku szarych komórek, nie zawiodła mnie w żadnym calu, a zakończenie  dużo bardziej nieprawdopodobne niż oczekiwałam .

Podsumujmy. Ruda Sfora nie jest dla czytelników chcących wrażeń od pierwszej do ostatniej strony. Uważam, że to kawał dobrej literatury dla czytelnika cierpliwego, który rozsmakuje się w znakomicie przyprawionym, dobrze upieczonym kawałku świetnej fantastyki, dopieszczonym w każdym calu zgrabną kobiecą dłonią. Mimo długiego i mozolnego rozbiegu warta przeczytania bo finisz w żadnym razie nie jest oczywisty. Myślę, że następnym razem  sięgnę po kolejne książki Kossakowskiej.

Polecam :) ZaBOOKowana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz