wtorek, 3 kwietnia 2018

Ścianka Działowa- I. Sowa




""...Kiedy pojawiamy się tu, na Ziemi, jesteśmy przegrani, już na starcie. Przegrani, bo umrzemy. Przegrani, bo nie decydujemy prawie o niczym ważnym. Przegrani, bo nie możemy zmienić tego, na czym najbardziej nam zależy. Ale w tej z góry przegranej wojnie, możemy coś pokazać: piękne gesty. Nazywam to odchodzeniem z klasą..."
~Izabela Sowa,"Ścianka działowa"


Ściankę Działową  otrzymałam w prezencie urodzinowym. Na pierwszy rzut oka wydała mi się całkowicie "nie moja" i wstyd przyznać, ale odłożyłam ją w kąt na tzw. "kiedyś". Ten stan zawieszenia nie trwał długo, w trakcie zamieszania związanego z przeprowadzką, przyszła pora także na tę pozycję. Czy faktycznie okazała się "nie moja", a może koleżanka ma lepszego nosa niż ja ;) ?

Jak myślicie, co może wywrócić do góry nogami spokojne życie? Czy może to być cienka, kartonowo-gipsowa ścianka działowa, przeoczony karminowy sweter, czy rozbita filiżanka? Te niby niepozorne drobiazgi, które zazwyczaj delikatnie zaburzają poukładaną monotonię, tym razem,wstrząsnęły codziennością Dionizego Fiotronia. Zaczął podejrzewać żonę o zdradę, lecz świadomy braku konkretnych dowodów i zaplątany we własną sztywną poprawność, zamiast porozmawiać z małżonką, sięga po usługi nietypowej i tajemniczej pani detektyw- Brzytwy. Kobieta obiecuje pomóc w rozwiązaniu sprawy żądając za tę usługę... tygodnia jego życia. Zdesperowany Fiotroń przystaje na ten nietypowy warunek, choć nie zdaje sobie sprawy jak bardzo te siedem dni zmieni jego perspektywę na wiele niepozornych spraw stając się dla niego przebudzeniem z bardzo aktywnego letargu.

Z początku  Ścianka Działowa irytowała mnie i przez chwilę miałam nawet ochotę jej nie wysłuchać, rzucić w kąt i zapomnieć. Ten jowialny, krzykliwy ton i prostota chwilami przechodząca w prostactwo, w której utrzymywano powieść była wybitnie "nie moja" i wydała mi się niespójna z fabułą. To głownie szczupłość książki i fakt, że jest ona prezentem przekonała mnie, że wypada dać jej szansę. Tak też się stało i powiem Wam szczerze- nie żałuję. Z czasem zauważyłam, że ten wydźwięk, który tak działał mi na nerwy, był ciekawym narzędziem zastosowanym przez autorkę. Izabela Sowa zgrabnie manipulując stereotypami, wyostrzając niektóre wady i przywary postaci, a inne cechy umniejszając tworzy bohaterów, którzy każdym calem (zarówno wyglądem jak i zachowaniem) są tym kim są. Głośna, kąśliwa, posunięta w latach plotkara? Oczywiście pani z warzywniaka. Duży, łysy, niezbyt bystry? Narodowiec. Panna wymalowana, w krótkiej spódniczce, żująca gumę i co chwilę wtrącająca "No nie?" lub "Ku#wa"? Któż by inny jak osiedlowa dziunia. No i wreszcie nasz Dionizy- skryty, poukładany do granic możliwości, czujący się bezpiecznie tylko i wyłącznie w obrębie niezmiennego planu dnia, miesiąca, roku... Poruszający się w strefie ograniczonej przez przyzwyczajenia, egoizm, poprawność i sztywny, wyprasowany kołnierzyk koszuli. Wszelkie namiętności, pasje czy marzenia są mu obce, a życie przypomina bezpieczną wegetację. Stereotypizacja zastosowana przez autorkę sprawiła, że każda postać, nawet ta pojawiająca się na chwilę, była bardzo charakterystyczna, zabawna i zapadała w pamięć, a sama historia nabrała lekkości. Z pozoru, ponieważ pod warstwą wartkiej, ironicznej, humorystycznej i pełnej błyskotliwych obserwacji opowieści o małżeńskim śledztwie, znalazłam swoiste przesłanie jak żyć w pełni i nie rozmieniać siebie na drobne.

Podsumowując. Choć na pierwszy rzut oka Ścianka Działowa wydaje się dość niepozorna, lekka i zabawna, ukrywa w sobie drugie dno, skłaniając czytelnika do refleksji. Jeśli lubicie dobrze się bawić, czytając coś wartościowego, ta książka jest dla Was. Jeśli nie zapoznaliście się z podobnym tworem, warto spróbować! Mimo swoich zwątpień cieszę się, że nie zrezygnowałam z tej książki, a chwilami nawet zastanawiam się czy nie wysłuchać jej ponownie... Hmm... tylko uważniej :) Od siebie daję 6/10 i polecam :)

Miłego popołudnia :)
ZaBOOKowana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz