środa, 9 maja 2018

Trup na Plaży i Inne Sekrety Rodzinne- A. Jadowska




"Mówią, że czytanie rozwija empatię. Nie wspominają, że zwiększa też ryzyko powstania skłonności do dziwnych skojarzeń, nabawienia się niewyparzonego języka i otrzymania etykietki dziwaka.
 Cóż, wciąż warto."
~A. Jadowska, "Trup na plaży i inne sekrety rodzinne"
 
Nie planowałam zakupu tej książki, jednak przypadkiem, podczas shoppingu, zza regału usłyszałam szept: "Ej mała... jestem na promocji. Wiem, że nie możesz mi się oprzeć..." (tak było, naprawdę! Nie wiem dlaczego nikt mi nie wierzy  ;) ) i wróciłam z dodatkowym tobołkiem.

Magdalena Garstka, świeżo upieczona absolwentka bez jasnych perspektyw na przyszłość, wraca do rodzinnej miejscowości by odwiedzić babcię i zarobić parę groszy. Nigdy by nie uwierzyła, że ten gorący czerwiec, cisza i spokój zwiastują najbardziej ekscytujące wakacje w jej życiu. Dziewczyna podczas leniwego, porannego spaceru brzegiem morza znajduje... trupa. Nie może tego tak zostawić! Przecież jest Garstką, córką policjanta, a śledztwo utknęło w martwym punkcie! Magda postanawia rozpocząć własne, amatorskie dochodzenie. Tym razem Aneta Jadowska porzuciła fantastykę i zaprezentowała czytelnikom opowieść kryminalną otwierającą nowy cykl pt. Garstka z Ustki.

Kryminały to nie moja bajka, Jadowska natomiast jak najbardziej tak. Sama nie wiedziałam co z tej mieszanki wyrośnie, a mimo to postanowiłam spróbować. Już od samego początku wyczułam ten specyficzny, doskonale odwzorowany, małomiasteczkowy klimat. Sama wychowałam się w podobnej mieścince i uwielbiam tam wracać właśnie przez ten nastrój. Każdy każdego zna, świat zwalnia, nie pędzi się tak z dnia na dzień, a gdy wraca się tam po latach, tak naprawdę nic się nie zmienia, a ludzie witają cię jakby widzieli wczoraj. Sama główna bohaterka jest bardzo charakterystyczna i nie da się nie lubić. Choć ma mocne 150cm w kapeluszu i wygląda o 10 lat mniej niż mówi PESEL to nie dałam się zwieźć. W tej dziewczynie tkwi ogromna energia i upór, a jeśli do tego dodamy cięty dowcip, niezwykłą umiejętność popadania w tarapaty  i gaśnicę, to dostajemy mieszankę wybuchową. Madzię Garstkę pokochałam od razu i z ogromną przyjemnością śledziłam jej losy, a działo się naprawdę dużo. Znacznym plusem jest ilość wątków, które przeplatały się ze sobą i nie pozwalały mi się nudzić, a zakończenie mocno zaskoczyło. Mimo iż autorka zmieniła gatunek, to styl oraz charakterystyczny humor okraszający akcję został ten sam, a to nadało lekkości całej opowieści.

Trup na plaży... nie jest rasowym kryminałem, lecz przyjemną, humorystyczną opowieścią o rodzinnych sekretach i trupem w tle. Idealnie spisze się jako odskocznia w codziennym rozgardiaszu, książka, którą bierze się na urlop czy opowieść umilająca błogie lenistwo na słońcu. Ze swojej strony dodam, że chętnie sięgnę po kolejne części perypetii Garstki, a dziś daję 7/10 i polecam :)

Słonecznego dnia :)
ZaBOOKowana

1 komentarz:

  1. Ja mam ochotę na tę książkę od daty premiery, bo kryminały to zupełnie moja bajka :) A ja Ci wierzę, do mnie książki tez tak mówią :)

    OdpowiedzUsuń