niedziela, 14 maja 2017

Wypychacz Zwierząt- J. Grzędowicz


Po przepysznej przystawce w postaci Pułapki Tesli, wygłodniała rzuciłam się wręcz na kolejną książkę, tym razem Jarosława Grzędowicza o wdzięcznej nazwie Wypychacz Zwierząt. Całą sobą pragnęłam zatopić zęby w  fantastyce. Takiej rasowej, dobrze przyprawionej, ociekającej sosem, a jednocześnie zamkniętej w niewielkiej porcji. Wybór wyśmienity...

Wypychacz Zwierząt to zbiór 13 opowiadań Jarosława Grzędowicza. Pochodzą z różnych okresów i są pisane pod różnym impulsem, ale razem tworzą swoisty przekrój możliwości i kunsztu autora. Znajdziemy tu opowiadania króciutkie i dłuższe, te bardziej fantasy oraz te z pogranicza s-f. Wszystko okraszone ciekawym posłowiem, które wydobywa po raz kolejny emocje jakie towarzyszyły nam podczas czytania.

Poprzedni zbiór opowiadań Grzędowicza utrzymany był w mrocznym i cięższym klimacie. Tu zetknęłam się z prawdziwą fantastyką w krótkim wydaniu. Gdy przeczytałam pierwsze, zaledwie 7 stronicowe opowiadanko już wiedziałam, że to strzał w 10. Rozsmakowałam się powoli w każdej z tych historii. Czułam się jak ryba w wodzie, jak dzika kotka w swoim naturalnym środowisku. To było dokładnie to czego w tej chwili potrzebowałam! Odczuwałam wyraźnie, że każde z opowiadań było dopracowane, oszlifowane i wypolerowane, by w swej ostatecznej formie dotrzeć do odbiorcy. Czułam, że w moje ręce trafił kawał ciężkiej pracy, godzin spędzonych na pisaniu, sprawdzaniu i poprawianiu. Co ciekawe, opowiadania nie straciły po drodze swej lekkości.

Nie umiem powiedzieć, które z historii były lepsze, a które gorsze. Wszystkie trzymały poziom, wszystkie wywoływały emocje. Jednak opowiem o 3, które wywołały na mnie największe wrażenie.
Pierwszą z nich jest Buran Wieje z Tamtej Strony- historia tajemnicza, przypomina mi te, opowiadane wieczorami przy ogniskach. Jej spokojny rytm sprawił, że przysiadłam na chwile i chciałam słuchać tej opowieści oraz szumu wiatru. Jak zaczarowana...
Drugim jest Weekend w Spestreku- opowiadanie tak bardzo przypominało mi o obecnej rzeczywistości i modnej, dochodzącej do absurdu poprawności politycznej, że po części zatarła mi się granica między jawą, a wyobraźnią. Gdy skończyłam je, odłożyłam książkę i zaczęłam się zastanawiać czy nie będzie ono poniekąd prorocze. Przecież już tak mało brakuje by zwykły heteroseksualny, szary człowiek był szykanowany za swoją... normalność? To smutne...
Trzecim i najdłuższym opowiadaniem jest Wilcza Zamieć. Już od początku z zapartym tchem śledziłam losy załogi łodzi podwodnej, gdy jednak w to wszystko wmieszała się mitologia nordycka, a cała akcja stanęła na głowie musiałam zbierać żuchwę z podłogi. Byłam kompletnie zaskoczona sposobem w jaki autor zlepił te dwa różne światy, w jeden i to pasujący do siebie jak dwa puzzle. Zachwycona prześledziłam ponownie całe opowiadanie i nigdzie nie mogłam znaleźć spawu. Wow!

Chcecie wybrać się na niesamowitą podróż meandrami fantastyki i s-f, z wyjątkowym i dobrze przygotowanym przewodnikiem? Wypychacz Zwierząt już czeka, a ja mogę obiecać Wam, że nie będziecie żałować. Stawiam przed Wami parujący, bosko pachnący, ociekający sosem i przepyszny kawał świetnej polskiej fantastyki, który nie potrzebuje reklamy. Przemawia sam za siebie. Możecie go pożreć lub delektować się po kawałeczku, ale wiem że będziecie zadowoleni.

Od siebie daję 8,5/ 10 i zacieram ręce na Pana Lodowego Ogrodu :)

Zaczytanej nocy :)
ZaBOOKowana

2 komentarze:

  1. Ja jaki czas temu przeczytałam ten zbiór opowiadań (recenzja czeka w kolejce :D) i w sumie poza "Wilczą zamiecią" (bo nie przemawiają do mnie łodzie XD) te same opowiadania wybrałabym jako najlepsze :D

    OdpowiedzUsuń