niedziela, 23 lipca 2017

Siedem Minut Po Północy- P. Ness, S. Dowd



"Opowieści to dzikie stworzenia - rzekł potwór. - Gdy je uwolnisz, kto wie, jakiego spustoszenia mogą narobić. "
~Patrick Ness, Siedem minut po północy
 
 
Od promocji filmu z dużą ciekawością przyglądałam się książce Siedem Minut Po Północy. Gdy pojawiła się u mnie w domu nie musiała długo czekać na swoją kolej ;)

Siedem Minut Po Północy to historia 13 letniego chłopca, Conora, który w swojej codzienności musi zmierzyć się z chorobą matki, wyobcowaniem oraz własnymi koszmarami. Pewnej nocy, o 12:07 piękny, stary cis za domem ożywa i staje się potworem, który przyszedł wypełnić zadanie. Napisana wg pomysłu pisarki Siobhan Dowd, która zmarła na raka,kontynuacji podjął się Patrick Ness, tworząc mroczną i przejmującą historię. Wyjątkowa opowieść o miłości i stracie, o chłopcu, który musi stawić czoła prawdzie oraz potworach, które czasami goszczą w naszym życiu, zmieniając je na zawsze. 
 
Pochłonęłam tę książkę w jeden dzień, a właściwie to książka pochłonęła mnie. Z początku trochę rozczarowałam się ilością stron i słów na nich zawartych, ale z biegiem czasu zrozumiałam, że słowa to jedno, a treść to drugie. Opowieść jest napisana w formie relacji wydarzeń, nie przeżyć wewnętrznych chłopca, ale między wersami ukrytych jest wieje emocji, które wnikają w czytelnika. Nie potrafiłam się zdystansować, przeżywałam wszystko razem z Conorem. Czułam jego gniew, smutek, rezygnację, czułam te wszystkie emocje, które wrzą mu pod skórą i chcą się wydostać, ale nie wolno im. Czułam furię i żal po wizycie ojca, jakbym to ja z nim rozmawiała, a nie chłopiec. Były chwile gdy stawałam się nim, a czasem byłam tylko obok. To wszystko wypełniało mnie goryczą i poczuciem niesprawiedliwości. Dzieci w jego wieku powinny być szczęśliwe, ale życie pisze różne scenariusze. Co jakiś czas byłam zmuszona odkładać książkę by odetchnąć, lecz wtedy zaczynałam się zastanawiać co czułam, gdy sama żegnałam się z bliskimi... Po przeczytaniu czułam się zmęczona. Tak jakby opowieść przeżuła mnie, strawiła i wypluła. Nie spodziewałam się, że w tak skromnej opowieści kryją się takie pokłady emocji. Jednak wiem, że to dobre zmęczenie. Takie, po którym człowiek czuje się pełniejszy.


Siedem Minut Po Północy to jedna z tych książek, którą powinien przeczytać każdy. Pobudzająca w czytelniku właściwe struny, zmuszająca do zastanowienia się i budząca zakopane gdzieś w każdym z nas pokłady empatii, współczucia i zrozumienia. Choć szczuplutka i niepozorna, to jest swoistą bombą emocji. Czy wybucha? Sami się przekonajcie. Filmu jeszcze nie widziałam, ale opowieść taka jak ta zasługuje na dobrą ekranizację. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję.
Daję 9/10 i bardzo polecam.

Miłego dnia
ZaBOOKowana :)


2 komentarze:

  1. Takie niewielkie objętościowo książki niosą w sobie często wielkie przesłanie :)

    OdpowiedzUsuń