niedziela, 13 marca 2016
Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści- H. P. Lovecraft
Na początek pozwolę sobie zacytować Macieja Płaza:
"Jeśli istniała rzecz, której Lovecraft nie pomieściłby w swojej otchłannej wyobraźni, był nią zapewne pośmiertny los jego własnej twórczości. Niewielu pisarzy równie sumiennie zapracowało sobie na obojętność świata – choć niewielu też zdołało zaskarbić sobie bezinteresowną przyjaźń kolegów po piórze, którzy potem uchronili ich dorobek przed zapomnieniem. Przez całe niedługie życie Lovecraft uprawiał literaturę ze straceńczą nonszalancją: publikował w szmatławych pisemkach, tracił mnóstwo czasu na poprawianie cudzych utworów, kilku świetnych tekstów nie próbował ogłosić drukiem, bo uznał je za poronione."
Przyznam szczerze, że lepiej nie umiałabym tego nazwać. Na Zgrozę w Dunwich nastawiałam się od dłuższego czasu. Bardzo chciałam poznać twórczość najwybitniejszego pisarza weird fiction jakiego nosił świat. Skrupulatnie zapoznałam się z jego ciekawą i dość tajemniczą biografią i przebierając niecierpliwie nóżkami czekałam, aż wreszcie dostanę ją w swoje łapki. Oj warto było... warto...
Zgroza w Dunwich jest jednym z najlepszych zbiorów opowiadań Lovecrafta, ale w nowym, odświeżonym tłumaczeniu. W każdym akapicie widać ile pracy włożył tłumacz, by jak najwierniej odzwierciedlić język i sposób narracji autora. M. Płaza wgłębił się w biografię, historię i stylistykę, a na końcu upichcił z tego wspaniałą antologię wybitnych dzieł Lovcrafta. Co za tym idzie, polscy czytelnicy dostali na talerzu parujący, dopracowany do najmniejszych szczegółów, smakowity przekład godny mistrza. Z mojej strony ogromny ukłon w stronę Macieja Płazy i wszystkich, którzy z Nim pracowali.
Czas teraz na subiektywną ocenę. Małymi kroczkami, opowiadanie po opowiadaniu delektowałam się Zgrozą przez dłuższy czas, przeplatając je z inną książką. Świadomie rozsmakowywałam się w niepokoju i ciarkach przebiegających po plecach. Opowiadania towarzyszyły mi później całymi tygodniami, zwłaszcza podczas wieczornych spacerów z psem. Czasem umysł płatał mi figle i widziałam kątem oka więcej niż było, czasem towarzyszyło tylko uczucie niepokoju czy wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Brrr... do dziś pamiętam to uczucie czyjejś obecności po skończeniu Przypadku Dextera Charlsa Warda (swoją drogą najlepsze opowiadanie jakie czytałam!). Może i trochę to zabawne, ale podczas czytania Lovecrafta czytelnik zaczyna wierzyć, że coś kryje się w mroku. I nie koniecznie to COŚ jest przyjaźnie nastawione. Chwilami miałam wrażenie, że albo autor jest genialny albo widział te wszystkie wymiary na własne oczy, a realizm i pewność z jaką opowiadane są te historie skłania jednak do drugiego wniosku. Wiem, wiem... Z biegiem czasu widzę szaleństwo tej teorii, ale gdy czyta się Lovecrafta wiele rzeczy przestaje być takie oczywiste. Trochę jakby się traciło stabilny grunt pod nogami. A tego właśnie oczekiwałam po Zgrozie i dostałam, nawet z nawiązką :). Chciałam poznać smak grozy i skończyło się na nocnych spacerach z psem, latarką w kieszeni i duszą na ramieniu. :)
Myślę, że dla wszystkich chętnych by zaznajomić z wątpliwościami, chcących posmakować klasyki grozy to jest to książka od której powinni zacząć. Przeplatałam ją z równie ciekawą pozycją Koszmary i Fantazje, listy i eseje H.P. Lovecraft co też polecam. Pozwala to dostrzec poglądy, myśli i samą postać autora, która odznacza się w samych opowiadaniach. I dla samego klimatu tez warto :)
Polecam z łapką na sercu:) ZaBOOKowana
"Ludzie o szerszym intelekcie wiedzą że nie ma ostrej granicy między tym co realne i nierealne... "- H.P.Lovecraft
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dzięki za ciekawą rekomendację. A przy okazji, ciekaw jestem kiedy Maciej Płaza zabierze się za pisanie fantastyki. Ze szczegółową znajomością Lovecrafta i Lema (napisał książkę nt. jego twórczości) mógłby popełnić prawdziwe literackie cudo. :)
OdpowiedzUsuń