Grudzień w pełni. Pucowanie butów na Mikołajki, za nami. Do świąt jeszcze trochę czasu, ale każdy już pomału węszy za jakimiś ciekawymi podarkami dla bliskich. A, że ja: zwierz świąteczny, mam hopla na punkcie dawania, to już dawno sporządziłam wstępny plan i zabrałam się dziarsko do realizacji. W tym roku z racji jeszcze większego niż zazwyczaj deficytu czasowego, oparłam się głównie na sklepach internetowych. Dlaczego? Bo taniej, bo szybciej i dzięki temu, nie dałam się naciągnąć na "przykasowe" promocje wszelkiej maści. Sami wiecie jak jest, praca, dom, zakupy, dom, praca... i tak dalej. Czas ucieka jak piasek między palcami, a w nas wzrasta frustracja.
Wszystko pięknie, wszystko fajnie, ale gdy już mam wszystko opakowane i gotowe, to czuje jakiś niedosyt. Brak mi tego smaku kasztanów kupionych w "budce na rogu", kawy na wpół zimnej, wypitej w biegu między sklepem, a sklepem. Tego uśmiechu sprzedawców, gdy pytałam o radę i dźwięcznego " zdrowych, wesołych świąt", po którym jakoś lepiej się szło. Brak mi tego zaganiania, tego bijącego zewsząd ciepła i pędu, który gna nas w dobrą stronę. Nawet tego dźwigania toreb jak wielbłąd :) . Znajomego podekscytowania podczas pakowania i chowania prezentów przed bliskimi ( a na 30m2 to nie lada wyczyn) oraz przekomarzania: "Może pójdę i Ci pomogę? -Nie! Sama sobie poradzę!" . Wy też to lubicie?
Chodziłam z tęsknym wzrokiem szukając w szarej codzienności, tej odrobiny świątecznej magii. Dopiero wierna koleżanka wybawiła mnie zaproszeniem na jarmark świąteczny i wspólny weekend. Jadę! Spakowałam się w trymiga, wzięłam wolne w pracy i pogalopowałam do autobusu. Było cudownie (patrz zdjęcie powyżej)!!! Objadłam się, napatrzyłam, powzdychałam i mogłam wrócić do domu pełną torbą drobiazgów, sił i wigoru. Teraz mogę zakasać rękawy i wypełnić dom smakowitymi zapachami, wysprzątać wszystkie kąty, wywiesić ozdoby i niemiłosiernie fałszując pod nosem, wypisać świąteczne kartki. Wy tez wysyłacie kartki z życzeniami? Ja to uwielbiam!
Czytanie chwilowo odeszło na dalszy plan, choć staram się coś tam skubnąć co dzień. Wybaczcie za mój mały poślizg, ale mam nadzieje, że niebawem wszystko wreszcie wróci do normy :) Przecież trzeba przeczytać Opowieść Wigilijna i parę innych nastrajających książek :) Hmm... w tym roku może w oryginale...
Pozdrawiam i życzę dużo, dużo, duuuużo energii i uśmiechu :)
ZaBOOKowana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz