poniedziałek, 2 lipca 2018

Lolita- V. Nabokov




 "Lolito, światłości mojego życia, ogniu moich lędźwi. Grzechu mój, moja duszo. Lo-li-to: koniuszek języka robi trzy kroki po podniebieniu, przy trzecim stuka w zęby. Lo. Li. To. Na imię miała Lo, po prostu Lo, z samego rana, i metr czterdzieści siedem w jednej skarpetce. W spodniach była Lolą. W szkole – Dolly. W rubrykach – Dolores. Lecz w moich ramionach zawsze była Lolitą."

~ V. Nabokov, "Lolita"

Od dłuższego czasu chciałam zapoznać się z Lolitą V. Nabokova, poznać na własnej skórze co sprawiło, że weszła do kanonu klasyki i zna się ją po dziś dzień, jednak wciąż odwlekałam to na święte później. Basta! Wciągnęłam ją na listę tegorocznego wyzwania i oto przyszła pora bym się z nią zmierzyła. Czy to był dobry wybór? Uwaga, będą spoilery! 

Lolita  jest najgłośniejszą powieścią jednego z najwybitniejszych pisarzy XX wieku, Vladimira Nabokova. Po raz pierwszy stworzona jako ok. 30 stronicowa nowela w 1924 roku, zniszczona przez autora 16 lat później. Nabokov powrócił do tematu i w latach 1947-1953 powstała znana czytelnikom Lolita, początkowo wydana pod pseudonimem. Ta niezwykle kontrowersyjna historia jest formą pamiętnika czterdziestoletniego mężczyzny pałającego fascynacją, obsesją i pożądaniem do dwunastoletniej pasierbicy- Dolores. Napisana bardzo kunsztownym, precyzyjnym stylem, zawiera liczne odniesienia do innych dzieł literackich oraz wiele gier językowych. 

Lolitę  zabrałam ze sobą na tygodniowy wypad w góry, mając silne postanowienie posłuchać jej w podróży. Wraz z kolejnymi rozdziałami bulwersowałam się coraz bardziej i w końcu porzuciłam ją na rzecz muzyki. Choć nie należę do osób pruderyjnych i szybko gorszących się, to nie mogłam znieść podniet głównego bohatera małymi dziewczynkami i otwartości z jaką o tym opowiadał. Grr... Ale Lolita  nie dała mi spokoju. Po powrocie postanowiłam zrobić podejście nr dwa i zacząć opowieść od początku. Tym razem tylko chwilę zajęło mi oswojenie się z tym kontrowersyjnym tematem i zaczęłam przyglądać się opowieści pod bardziej psychologicznym kątem. Powoli wtapiając się w fabułę, z coraz większą fascynacją przyglądałam się stopniowemu upadkowi moralnemu głównego bohatera. Tak, dokładnie to mam na myśli. Humbert Humbert całkowicie świadomy swych dewiacji, początkowo usadowił się w roli obserwatora, lecz to nie wystarczyło. Powoli robił wszystko by znaleźć się jak najbliżej obiektu swych westchnień, stłumionych pragnień, marzeń o spełnieniu... swojej Lo. Obsesja na punkcie dziewczynki powoli popychała go do planowania zbrodni, choć zarzekał się, że nie skrzywdzi jej niewinności. Możemy zaobserwować pierwsze plany odurzenia jej lekami i wykorzystania we śnie, usprawiedliwione późniejszą niepamięcią dziewczyny, aż do realizacji swych żądz. Początkowe wątpliwości i skrupuły, stopniowo zanikały zamieniając się w płomienny romans. Ten długi okres pozornej stagnacji, był czasem, w którym mężczyzna stopniowo uzależniał się od swej młodej kochanki i popadał w coraz większą paranoję i zazdrość. Pewnego dnia ukochana Lo znika, a Humbert coraz bardziej pogrąża się w obłęd. Zaintrygowana obserwowałam jak z początku pewny siebie, twardo stąpający po ziemi mężczyzna przemienia się w płaczącą, a nawet wyjącą w rozpaczy istotę, błagającą o chwilę uwagi, sekundę bliskości czy choćby jeden uśmiech. 
Sama tytułowa Lolita nie jest typowym 12-letnim dziewczątkiem. Ooo... nie. Dolores Haze wie czego chce i choć z początku darzy swego ojczyma czymś w rodzaju przelotnej miłostki, to z tylko czystej ciekawości poddaje się (tak jest, poddaje dobrowolnie, lecz bez większego zaangażowania) romansowi. Z czasem skrzętnie wykorzystuje fascynacje Humberta do swych celów, owija go sobie wokół małego, zgrabnego paluszka, żądając coraz więcej i więcej. Łącząca ich relacja tylko z początku przypomina schemat oprawca-ofiara, później wyraźnie przekształca się fascynację kontra bierność/wzgardę.

Czytając Lolitę  czuć wyraźnie, że jest to powieść dopieszczona i dopracowana. Fabuła płynie według swobodnych, pierwszoosobowych wynurzeń Humberta, przez co pełno w niej emocji, rozmyślań, a umysł mężczyzny ma się jak na dłoni. Ogromnym plusem jest styl, piękny, melodyjny, wibrujący podnieceniem czy poruszeniem, oddający w pełni ogrom fascynacji małą Dolores. I nie mam na myśli tego co mówił, tylko w jaki sposób. Wow! W każdym zdaniu odkrywałam wirtuozerię i kunszt autora.


"Pewne łagodne duszyczki uznać mogą "Lolitę" za książkę pozbawioną znaczenia, ponieważ nie płynie z niej żadna nauka. Nie jestem czytelnikiem ani autorem prozy dydaktycznej, a za "Lolitą", wbrew twierdzeniu Johna Raya, nie wlecze się żaden morał. Utwór prozatorski istnieje dla mnie tylko o tyle, o ile daje mi coś, co bez ogródek nazwę rozkoszą estetyczną."

~V. Nabokov o "Lolicie"

I taką rozkosz estetyczną przeżywałam także ja czytając tę powieść. Jeśli nie boicie się kontrowersyjnych tematów, a macie chęć zajrzeć trochę do klasyki, polecam Lolitę. Ze swojej strony daję 9/10 i polecam!

Upojnego wieczoru
ZaBOOKowana :)

1 komentarz:

  1. Powaliłaś mnie na kolana tą recenzją. Zapowiada ona intrygującą nietuzinkową powieść wzbudzającą skrajne emocje.

    OdpowiedzUsuń