czwartek, 27 grudnia 2018

Był Sobie Pies, Psiego Najlepszego- W. Bruce Cameron



O twórczości W. Bruce Camerona zrobiło się głośno po ekranizacji Był Sobie Pies. Książka ta szybko stała się bestsellerem i pociągnęła za sobą na podium, inne pozycje tego autora takie jak: Psiego Najleszego, O Psie, Który Wrócił Do Domu czy Był Sobie Szczeniak: Ellie. Oczarowani filmem ludzie, szybko chwytali za pierwowzór literacki, nie wiedząc, że biorą do rąk odgrzanego kotleta, skrzętnie odświeżonego przez marketing. Otóż, książka Był Sobie Pies, wydana została po raz pierwszy w 2012 roku pod tytułem Misja na Czterech Łapach, a obecnie rozpromowana jako nowość, pod zmienionym, filmowym tytułem. Ta informacja pozostawiła we mnie pewien niesmak, ale w końcu postanowiłam stawić czoła twórczości Camerona, umilając sobie przedświąteczne porządki.

Był Sobie Pies czy też Misja na Czterech Łapach jest przesyconą emocjami, historią o przyjaźni, miłości i oddaniu. Bailey jest zaskoczony, gdy po krótkim życiu bezpańskiego psa, powraca na świat i trafia w ręce ośmioletniego chłopca imieniem Ethan. Wkrótce stają się nierozłącznymi przyjaciółmi, a Bailey dożywa szczęśliwej starości u boku chłopca w poczuciu, że spełnił swoje zadanie. Jednak zamiast udać się do psiego raju, przychodzi na świat ponownie w kolejnym psim wcieleniu. Nic nie dzieje się bez przyczyny, a niektóre misje wykraczają poza jeden żywot.

Psiego Najlepszego jest ciepłą i emocjonalną historią bożonarodzeniową. Opowiada o losach samotnego, niemogącego się pogodzić ze stratą ukochanej, smutnego mężczyzny, któremu sąsiad podrzucił ciężarną suczkę Lucy. Niebawem jego życie staje na głowie, gdy w domu pojawia się 5 szczeniaków, a pomocna pracownica schroniska dla zwierząt- Kerri, przynosi nadzieję na nową miłość. Josh musi stawić czoła przeszłości i przyszłości, a także przygotować się do adopcji szczeniaków.

Mimo niesmaku, postanowiłam sprawdzić na własnej skórze czy powieści Camerona są tak wspaniałe jak pokazują statystyki. Obie pozycje są ogromnie naładowane emocjami i potrafią umiejętnie wyciągać wszelkie wspomnienia z czytelnika. Czytając Był Sobie Pies chwilami zanosiłam się płaczem nie z powodu fabuły, tylko własnych wspomnień dotyczących utraty kudłatych przyjaciół. Czułam się przez to trochę zmanipulowana. Sama fabuła książek jest prosta, płytka i dość przewidywalna, tak samo postaci, które są mocno szablonowe. Akcja płynie wartko, dzięki czemu przeczytanie każdej z pozycji zajmuje zaledwie kilka godzin. Mimo to, obie historie niczym nie wyróżniają się od innych, podrzędnych, słodkich opowiastek. Myślę, że gdyby nie dobry marketing, zginęłyby w oceanie sobie podobnych, słodkich, uroczych i przeciętnych historyjek. Choć jestem fanką wszelkich "kudłatych opowieści", to po inne pozycje tego autora już raczej nie sięgnę.

Podsumowując. Zarówno Psiego Najlepszego jak i Był Sobie Pies są przyjemnymi, przeciętnymi historiami skupionymi na emocjach wynikających z relacji ludzko-psiej, dodatkowo okraszone dużą dawką uroku i słodyczy. Jednak po przeczytaniu szybko giną pośród wielu innych, dużo lepszych opowieści. Ze swojej strony daję trochę naciągane 5/10.

Miłego wieczoru
ZaBOOKowana

2 komentarze:

  1. Dla mnie "Psiego najlepszego" to taka cudowna, urocza historia! 💝💝 Z kolei tej drugiej nie czytałam, ale mam swój egzemplarz :)

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam. Obie książki są niezwykle mocne. Zapraszam do siebie :) i pozdrawiam noworocznie.
    https://kasiabiblioterapia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń