sobota, 15 października 2016
Mistrz i Małgorzata- Michił Bułhakow
...Więc kimże w końcu jesteś?
– Jam częścią tej siły,
która wiecznie zła pragnąc,
wiecznie dobro czyni....
~ J.W.Goethe Faust
Mistrz i Małgorzata to klasyka, która swym kocim wzrokiem śledziła mnie od dawna. Intrygowała, pozostawała na skraju pamięci i rozniecała wewnętrzny apetyt na coś pokrętnego i nieoczywistego. Mimo mojej alergii na lektury szkolne, wyciągnęłam po nią rękę dałam się porwać szalonej wizji Bułhakowa. I choć książkę czytałam w zeszłym roku to chciałabym Wam o niej wspomnieć dziś. Wczoraj nabyłam własny egzemplarz i wspomnienia wróciły jak żywe.
Michaił Bułhakow zaczął pisać Mistrza i Małgorzatę w 1928 roku, ukończył dopiero po 12 latach i na kilkanaście dni przed śmiercią. Książka ukazała się w druku po 40 latach i rzecz niespotykana natychmiast stała się światowym bestsellerem! Z początku w znacznie skromniejszej wersji, bo ocenzurowanej, teraz cieszy nas swoją pełnią. Sama treść wymyka się jednoznacznemu opisowi, prowokując mnogość interpretacji. Znaleźć tu można rozważania na temat kondycji sztuki, klasyczny motyw walki dobra ze złem, echa konfliktu autora z otoczeniem, a wszystko okraszone ironicznymi aluzjami i ciętą satyrą. Jeśli dodamy do tego niebanalny wątek miłosny i usadowimy w radzieckiej rzeczywistości lat trzydziestych XX wieku, to wychodzi nam coś czego nie da się opisać prostymi słowami.
Z początku pomyślałam:" Co też się wszyscy tak zachwycają?!", a że jestem istotą nadmiernie ciekawską, postanowiłam, że muszę się przekonać na własnej skórze. Tak też się stało. Pewnego wieczoru zasiadłam na kanapie, wzięłam do ręki Mistrza... i przewróciłam pierwszą stronę... W tym momencie świat usunął mi się spod nóg i znalazłam się na... wirującej karuzeli zdarzeń. Na dodatek nikt nie powiedział: " 3... 2... 1... Start!". Nagle stanęłam w centrum zatłoczonego targu, w środku dnia i musiałam się zorientować co się dzieje i to szybko! A to dopiero początek!
Dalej książka nie zwalniała tempa. Mnogości bohaterów, którzy szturmem wkraczali na scenę, by skłonić się mi i zniknąć, zwroty akcji i ilość padających nazwisk wywoływała u mnie często zawrót głowy i lekką, a nawet średnią dezorientację. Musiałam ostro pognać swój umysł do galopu by nadążyć nad wszystkim i przy okazji nie pogubić niczego ważnego. Dużym atutem jest odarcie bohaterów z warstwy pozorów, brutalne wyjawienie ich ciemnych stron i ludzkich słabości. Można by pomyśleć, że taki miks nikomu na zdrowie nie wyjdzie. Jednak Bułhakow nie bez przyczyny dopieszczał przez 12 lat swoje dzieło.
Moim zdaniem Mistrz i Małgorzata to książka skrzywdzona przez polską edukację. Dodanie jej do kanonu lektur skutecznie zniechęciło wielu, do sięgnięcia po nią, a jest po co sięgać. Z recenzją tej książki czekałam dość długo. Myślałam, że w mojej głowie wyklaruje się jakiś obraz, ale niestety tak się nie stało. Jej przewrotność i zawiłość fabuły nie pozwala jednoznacznie przypisać jej wad i zalet, więc polegam na intuicji. Śmiało mogę powiedzieć, że Mistrz i Małgorzata jest książką jakiej nigdy w życiu nie czytałam, dodatkowo czuję, że nosi ona w sobie znamię wybitności. I choć pewnie podczas czytania umknęło mi niemało, to zapewne przy naszych kolejnych spotkaniach (a będą, bo ta książka oczarowała mnie i wciąż przyciąga do siebie jak magnes) odkryje jej kolejne oblicza.
Myślę, że to jest jedna z tych książek, którą każdy powinien przeczytać, ale nie za karę czy pod groźbą jedynki. Bardziej z chęcią i ciekawością. Jeśli chcecie przeczytać coś "innego" w dobrym znaczeniu to polecam. Dla mnie WOW! I daję 9/10. Dlaczego nie 10/10? Bo czuję, że zbyt wiele rzeczy nadal pozostaje dla mnie niewyjaśnione.
A co Wy sądzicie o Mistrzu i Małgorzacie?
Pozdrawiam ZaBOOKowana :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz