niedziela, 19 marca 2017
Cykl Długa Ziemia- T Pratchett, St. Baxter
Po długiej przerwie nareszcie wróciłam! Nigdy nie myślałam, że jakaś książka jest w stanie wyssać ze mnie chęć czytania, a jednak Ulissesowi się to udało. Na rozgrzewkę postanowiłam sięgnąć po duet dwóch niezwykłych autorów: Pratchetta i Baxtera czyli Cykl: Długą Ziemia. I choć spędziłam na Długiej Ziemi, długi miesiąc to na długo pozostanie w mojej pamięci.
Cykl: Długa Ziemia to powieść science fiction oparta na teorii światów równoległych. Światów podobnych do talii kart, w których każda karta jest inną wersją naszej Ziemi. Brzmi skomplikowanie? Nie zrażajcie się. Baxter i Pratchett postarali się, by ująć ten owocny temat w formę niezwykle łagodną, lekką, czytelną i interesującą. Dodatkowo style obu gentlemanów doskonale się uzupełniają tworząc ciekawą i spójną całość.
W pierwszym tomie poznajemy wyjątkowego chłopca, Joshuę Valiente. Chłopca, który w niezwykły sposób był związany z Długą Ziemią. W Dniu Przekroczenia Joshua miał 13 lat i wraz z innymi dziećmi odkrył możliwość kroczenia i poczuł zew nowych światów. Poczuł Ciszę, która przez resztę życia tak bardzo go pociągała oraz odkrył, że by podróżować między światami nie potrzebuje krokera. Od tamtej pory Długa Ziemia stała się jego drugim domem. Przekraczał, odkrywał i napawał się samotnością, która tak idealnie łączyła się z jego naturą. Kilka lat później, już jako młody mężczyzna Joshua otrzymuje propozycję wyprawy odkrywczej od pewnej niezwykłej istoty- Lobsanga. Niebawem oboje w luksusowym sterowcu Marku Twainie ruszają w podróż do Ziemi Zachodniej 1 milion.
Nie chcę Wam zdradzić zbyt wiele, więc powiem tylko, że cały cykl opisuje zmiany jakie następowały na ziemiach i w społeczeństwie przez około 50 lat od Dnia Przekroczenia. To niezwykle ciekawe z jak wieloma wyzwaniami stawała w szranki ludzkość, już na początku swej wyprawy przez światy równoległe.
Wyobraźcie sobie, że dziś ktoś nagle sprawia, że zwykli ludzie otrzymują dostęp do nieskończonej ilości ziem. Nie ogranicza nas już nic. Możemy porzucić dotychczasowe życie i przekroczyć. Jeden mały krok i znikają państwa, podatki, obowiązki, długi, bieda, prawo czy cywilizacja. Irytujący sąsiad? Hop i już go nie ma! Za to jest cała planeta tylko dla mnie. Mogę żyć z darów natury zamiast uprawiać ziemię czy hodować zwierzęta! Kogo by to nie skusiło? Dlaczego nie uciec dwa, trzy kroki dalej i nie leżeć na trawie, napawać się słońcem i ciszą gdy tutaj pada lub poczuć się odkrywcą, coś jak Indiana Jones, ale tak naprawdę! Wow! Taka idea spadła na mnie w pierwszym tomie i zaparła mi dech. Tyle możliwości, tyle wyborów, a co za tym idzie, ogrom konsekwencji sprawiły, że siedziałam i rozmyślałam o tym w wolnych chwilach. Wyludnienie, upadek gospodarki, spadek wartości kruszców, spadek liczby podatników, rozpad rodzin czy zwiększenie ilości kradzieży to tylko nieliczne z nich. Spędziłam sporo czasu dyskutując na ten temat z przyjaciółmi i Lubym (pewnie mają już dość ;) ). Zachłyśnięta tematem sięgnęłam po 2 tom i tu troszkę się rozczarowałam. Tempo spadło, nie doczekałam się nowych odkryć i gdzieś z tylu głowy zaczęła kiełkować mi myśl: "a może to już koniec fajerwerków?". Trochę zniechęcona sięgnęłam więc po Długiego Marsa i tu poczułam, że coś drgnęło. Znów podsunięto mi przed oczy kilka teorii, znów mój umysł analizował, szukał rozwiązań i konsekwencji. Natomiast sięgnięcie po Długą Utopię było już czystą przyjemnością. Z zapartym tchem śledziłam losy samej ziemi i losy bohaterów.
Tajemniczy Joshua, energiczna Sally i wszechobecny Lobsang to grupa, z którą mogłabym przemierzać światy równoległe i to nie raz. Doskonale uzupełniający się, na swój sposób urokliwi. W trakcie wielu dyskusji, którym się przyglądałam padały dokładnie te pytania, które wykluwały mi się w głowie, zupełnie jakby czytali mi w myślach :). Jednak nadal byłam tylko obserwatorem, a to trochę mnie uwierało. Chciałam eksplorować, odkrywać razem z nimi, jednak wiedziałam, że autorzy celowo odseparowali mnie od bezpośredniej akcji, bo parzenie z góry dało mi szerszy obraz całości, a nawet to miejsce na widowni wywoływało wiele emocji. Zwłaszcza przy zakończeniu. Sami dobrze wiecie, że zakończenie nadaje sens i jest najważniejsze w każdej powieści. Tym razem mamy do czynienia z zakończeniem petardą! dopracowanym do najdrobniejszych szczegółów. Przyznam, że z zapartym tchem śledziłam akcję i potrzebowałam chwili by trochę ochłonąć po odłożeniu serii. Ogrom zmian i gonitwa myśli były identyczne jak wtedy, gdy oglądałam zniszczenie świętego miasta w Łotr1.
Gdybym miała ocenić poszczególne tomy to Długa Ziemia uzyskałaby 7/10, Długa wojna 5,5/10, Długi Mars 6,5/10 i Długa Utopia 8/10. Całość moim zdaniem zadłużyła na mocne 7/10 oraz ogromny ogromny plus za niesamowite, długotrwałe pobudzenie wyobraźni. I nagle okazało się, że fizyka w dobrym przekładzie nie gryzie, a może nawet zainteresować :)
Polecam wszystkim miłośnikom fantasy, science fiction i opowieści niezwykłych. Moim zdaniem jest to jedna z najciekawszych serii jakie przeczytałam, zarówno dla młodzieży jak i dla wszystkich z otwartym umysłem. :)
Pozdrawiam
ZaBOOKowana
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja dopiero kończę pierwszą powieść ze Świata Dysku, także zanim dotrę na Długą Ziemię, czeka mnie długa podróż. :)
OdpowiedzUsuńJa czytałam Świat Dysku wyrywkowo. :) jeszcze duuużo tomów przede mna :)
Usuń