czwartek, 25 sierpnia 2016

Dzika droga. Jak odnalazlam siebie.- Cheryl Strayed



"Nie miało znaczenia, że wszystko - od tanich, podrabianych sandałów do specjalistycznych butów i plecaka według najnowszych standardów 1995 roku - było im zupełnie obce. To, co miało znaczenie, było całkowicie ponadczasowe. Coś, co zmuszało ich do walki o szlak wbrew wszelkim przeciwnościom. Coś, co kazało mnie i innym długodystansowym wędrowcom iść dalej w najbardziej ponure dni. Nie miało to nic wspólnego z wyposażeniem, obuwiem, wędrówkowymi trendami czy filozofiami jakiejkolwiek ery, a nawet przedostaniem się z punktu A do punktu B.
Chodziło tylko o to jakie to uczucie znaleźć się w dziczy. Jak to jest iść wiele kilometrów bez innej przyczyny niż doświadczenie skupisk drzew i łąk, gór i pustyń, potoków i skał, rzek i traw, wschodów i zachodów słońca. To doświadczenie było potężne i fundamentalne. Miałam wrażenie, że ludzie pośród dzikiej natury, zawsze tak się czuli i dopóki głusza istniała, miało się to nigdy nie zmienić."

~ Cheryl Strayed


Dziś jest ostatni dzień mojego pobytu w Tatrach, a właściwie ostatnia noc. Przez te 10 dni  towarzyszyła mi Dzika Droga, a ja towarzyszyłam jej. Hmm... To pierwsza książka, którą w całości przeczytałam podczas takiego wypadu. Przyznam, że nie raz zarwałam nockę i rano nieprzytomna szykowałam się na szlak.

Dzika Droga to autobiograficzna opowieść o dziewczynie, która nie mogąc poradzić sobie ze stratą matki i rozpadem rodziny, wyrusza w podróż. Ale nie byle jaką podróż. Wyprzedaje wszystko by kupić sprzęt i rusza na słynny Pacific Crest Trail - PCT. Już od pierwszej chwili, nic nie jest tak jak powinno. Plecak okazuje się nie do podniesienia, buty uwierają gdzie tylko mogą, a droga daje się we znaki, ale to tylko początek.

Długo wybierałam książkę, która ruszy ze mną na południe Polski. Nie mogąc się zdecydować poddałam się intuicji i po raz kolejny się nie zawiodłam. Cheryl bardzo przypadła mi do gustu. Jest prostą dziewczyną ze skomplikowanym życiem. Dodatkowo rusza na górską wyprawę, a ja jestem miłośniczką gór. Tym bardziej zechciałam jej towarzyszyć. Przez moment bałam się, że będzie to swoista, oczyszczająca spowiedź z wycieczką w tle, ale niesłusznie. Autorka nie ubarwia i nie dodaje wzniosłości wyprawie. Opisuje ją tak jak rzeczywiście wygląda, ze wszystkimi bólami, otarciami, zmęczeniem itd.  
Z doświadczenia wiem, że w trasie się nie rozmyśla. W góry wchodzi się jakby z mocno wypchanym plecakiem zaległości, emocji i doświadczeń. Wszystko to, co dźwigamy na co dzień. Jednak z czasem ten plecak staje się za ciężki i pomału wyrzucamy z niego rzeczy, które są zbędne, czy to opinie innych na nasz temat, czy kłopoty w pracy. Okazuje się, że niezbędne nam rzeczy zostawiliśmy dla innych, a zabraliśmy ze sobą stertę niepotrzebnych gratów. Cheryl doskonale to ujęła. Czytając czułam, że myślimy podobnie. Odkrywamy i przeżywamy w podobny sposób, a to jeszcze bardziej mnie do niej zbliżyło. Miałam wrażenie, że wzajemnie się motywujemy, a przynajmniej ja czułam się zmotywowana do kolejnych dalekich wypraw. Wieczorami siadałam z Cheryl w namiocie, rozmyślałam, masowałam stopy i naklejałam plastry. Chcąc, czy nie zaprzyjaźniłam się z nią bardzo. Jutro wyjeżdżam, a książkę skończyłam dziś. Nasza wspólna wyprawa dobiegła końca. A szkoda, bo czas mi na niej tak szybko minął.

Jeśli macie ochotę na wyprawę w głąb górskich szlaków to bardzo polecam podążyć wraz z Cheryl słynnym PCT. Nie zawiedziecie się. Ja jestem zachwycona, daję 8/10 i polecam.

Miłej nocy
ZaBOOKowana

PS. Wybaczcie proszę wszelkie błędy, literówki i udziwnienia. Nadal do dyspozycji mam tylko komórkę, a to znacznie utrudnia pisanie :) Zredaguję jak będę w domku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz