Przyszła pora na trochę grozy. Tak bardzo zachwalany przez Lovecrafta autor nie mógł ujść mojej uwadze. Od momentu pojawienia się u mojego Lubego, tego zbioru opowiadań, zapałałam ogromną chęcią zagłębienia się w grozę. Poczekałam grzecznie, aż nadejdzie moja kolej i w tym tygodniu, wreszcie zachłannie dorwałam się do niego.
Wendigo i inne upiory to zbiór 13 dość reprezentatywnych opowiadań nieznanego w Polsce Algernona Blackwooda. W skład zbioru wchodzą między innymi genialne, budujące napięcie i przyspieszające oddech opowiadania Wierzby i Wendigo. Chyba najbardziej znane i jedne z najdłuższych opowiadań. Ale to nie wszystko, mamy tu pełną gamę przeróżnych opowieści, tych dłuższych i tych krótkich, tych paranormalnych i tych bardziej przyziemnych, jednak każde z nich w mniejszym lub większym stopniu przyprawia o dreszcze i gęsią skórkę.
Swoją przygodę z Blackwoodem zaczęłam od opowiadań najkrótszych by dwa sztandarowe (Wierzby i Wendigo) zostawić sobie na koniec. Chciałam początkowo wyczuć klimat i nabrać rozgrzewki przed najsmaczniejszymi kąskami. Przyznam, że taka chronologia w moim przypadku sprawdziła się w 100%. Mniejsze opowiadania, które zdarzały się lepsze i gorsze nie przytłumiły wrażenia jakie sprawiły te, na które czekałam z wytęsknieniem, a wrażenie zrobiły bardzo duże.
Nie bez powodu H. P. Lovecraft zachwycał się klimatem opowiadań Blackwooda. Powoli otacza nas mrok, czujemy na karku oddech zła, a rzeczy tak proste i zwyczajne stają się plugawe i nic nie jest przypadkowe. Mimo to mam wrażenie, że w tym wypadku uczeń przerósł mistrza. Groza w opowiadaniach Lovecrafta jak i Blackwooda zawarta jest w swoistym klimacie, jednak mam wrażenie, że to Lovecraft ten gęsty klimat rozbudowuje, rozszerza, aż staje się wszechogarniającym i przytłaczającym bezmiarem. Blackwood natomiast wytycza grozie granice obejmujące miejsce, czas, a zło przestaje być wszechobecne. To dało mi trochę mniejsze doznania, a poziom mojej adrenaliny nie wyskoczył poza skalę.
Lubisz się bać? Zapraszam do spotkania z tym miłym autorem i zapewniam, że nie pożałujesz. A może właśnie pożałujesz i w tym cała frajda? Bo strach mimo, że ma wielkie oczy, to czasem sprawia też perwersyjną przyjemność, a pobudzona wyobraźnia wyłania z cieni przedziwne twory. Wystarczy wieczorny spacer :). Polecam tę klasykę grozy, daję 7,5/10 i idę namówić mamę by to jednak ona dziś wyprowadziła psiaka.
Strasznego wieczoru... ;)
ZaBOOKowana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz