wtorek, 19 grudnia 2017

Most do Terabithii- K. Paterson


"Lepiej urodzić się bez ręki niż iść przez życie, nie będąc odważnym."
~Katherine Paterson, "Most do Terabithii"


Gdy tylko zobaczyłam tę książkę w facebookowej wyprzedaży wiedziałam, że muszę ją mieć. W młodości oczarowała mnie jej ekranizacja. Ta fabuła i bajeczne efekty specjalne (jak na 2007 rok) sprawiały, że nie mogłam się oderwać od telewizora. Dlaczego więc nie sięgnąć po pierwowzór?:)

Most do Terabithii opowiada o wyjątkowej przyjaźni silniejszej niż strach. Przyjaźni otwierającej serca i umysły. Głównym bohaterem jest Jess- 10-letni, nieśmiały, nieufny i wycofany chłopiec z wielkim talentem artystycznym. Pewnego dnia poznaje otwartą, zabawną i energiczną Leslie, a wraz z nią nowy nieznany świat wyobraźni. Razem odkrywają magiczną krainę, do której dostać się mogą tylko najwięksi śmiałkowie, przelatując na linie przewieszonej przez gałąź. Brzmi jak szablonowa historia jakich wiele, ale mogę Was zapewnić, że Was zaskoczy. :)

Oczarowana ekranizacją niecierpliwie zabrałam się za czytanie książki. Przyznam, że w sercu tliła mi się mała obawa wielkiego rozczarowania. Bałam się, że ten zachwyt Terabithią, który pielęgnuję w sobie od wielu lat zgaśnie po nagłym zderzeniu z rzeczywistością, ale niesłusznie. Nawet po tylu latach opowieść ta nadal czaruje i porywa tak jak dawniej. Uwielbiałam słuchać opowieści Leslie, chłonąć jej energię i dobry nastrój, aż chciało się z nią zaprzyjaźnić! Nie dziwię się, że Jess pod jej wpływem tak bardzo się zmienił, a ja z ogromną przyjemnością obserwowałam te zmiany. Początkowo wycofany i wyizolowany, stawiający się w roli obserwatora chłopiec, otwiera się, przestaje się bać, a co najważniejsze zaczyna się śmiać i marzyć. Jego wyobraźnia rozwija się i dzięki niej wreszcie zaczyna spełniać się i malować. Razem z Leslie tworzą wspaniały tandem, wzajemnie się uzupełniając. Cudownie było wraz z nimi wkraczać do Terabithii, staczać walki, budować pałac, marzyć. Moja wyobraźnia podsuwała mi piękne, barwne obrazy i chwilami przestawałam czytać by móc się im dokładniej przyjrzeć. Ogromnym atutem książki jest to, że pod tą powłoką sielskości kryje się drugie dno. Niesie ze sobą pewnego rodzaju uniwersalną mądrość i skłania do zatrzymania i zastanowienia się (nie będę wdawać się w szczegóły by zbytnio nie spoilerować osobom, które nie znają ekranizacji :) ).

Most do Terabithii choć niepozorny i szczupły zawiera w sobie ogromne treści, a co najważniejsze jest ponadczasowy. Wywołuje tak samo wielkie emocje jak wtedy gdy byłam dużo młodsza. Nadaje się zarówno dla dzieci jak i dorosłych, dla fanów filmu i tych, którzy zetkną się z tą opowieścią po raz pierwszy. Szkoda tylko że tak szybko się kończy ;) . Myślę, że ta książka zostanie ze mną na długo i co jakiś czas będę do niej wracać. Bardzo polecam i daję mocne 9/10 .


Miłego wieczorku
ZaBOOKowana ;)


2 komentarze:

  1. Prawdę mówiąc, nie umiem sobie przypomnieć ani filmu, ani książki, ale wiem, że muszę nadrobić oba. :D
    Świetna recenzja. :)

    Pozdrawiam jeżowo
    Nikodem z https://zaczytanejeze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń