niedziela, 24 grudnia 2017

W Drodze do Domu. Opowieści Wigilijne z Norwegii.- L. Henriksen


Chcąc się odpowiednio nastroić przed nadciągającymi świętami wyrwałam się do biblioteki, bo gdzie jak nie tam, będę mogła szperać, szukać i wreszcie znaleźć książkę o odpowiednim klimacie. W tym roku padło na W Drodze do Domu. Czy się spisała? ;)

W Drodze do Domu składa się z wielu drobnych niebanalnych historii. Chwilami radują, niekiedy smucą, ale przede wszystkim pokazują, ze Boże Narodzenie to wyjątkowy czas. Czas zmiany, czas walki o siebie, czas samotności, która boli bardziej oraz czas wybaczenia. To wszystko ubrane w krótkie historyjki rozgrywające się w małym norweskim miasteczku.

Już od pierwszych stron poczułam się trochę jak w Ebenezer Scrooge w Opowieści Wigilijnej. Przeniesiona w przeszłość i teraźniejszość, jak duch, zaglądałam przez okna do domów, obserwowałam zza płotu ludzi, ich losy, decyzje, wybory i pozwoliłam emocjom przenikać się. Patrzyłam na życie tych bohaterów zza kulis, widziałam emocje w ich czystej postaci, słyszałam słowa i myśli, które jesteśmy w stanie powiedzieć tylko w samotności, których często wstydzimy się nawet wobec samych siebie. Czasem czułam się jakbym podsłuchiwała bohaterów, wkraczała bezczelnie do ich strefy intymnej, doświadczała rzeczy przeznaczonych tylko dla bliskich. Jednak za chwilę już byłam gdzieś indziej, patrząc na inną historię i innych bohaterów. Mimo małych i dużych tragedii życie toczyło się dalej i dalej, wystarczyło zrobić krok.

Chwytając za W Drodze do Domu spodziewałam się lekkich i pozytywnych opowiastek, a otrzymałam historie pełne strat, tęsknot, samotności, wewnętrznych rozterek. Jednak nie były one przytłaczające czy dołujące, a raczej zastanawiające. Często nagle się zaczynały lub ucinały niespodziewanie. Mimo to nie przeszkadzała mi taka forma, zwłaszcza, że wyczułam w niej lekkość.

Jest jednak jeden minusik, który sprawił, że W Drodze do Domu straciło w moich oczach. Otóż fabuła nieznacznie tylko zmienia swój poziom napięcia. Bombardowana od początku emocjami, powoli popadałam w swoistą znieczulicę i odbierałam historie historie słabiej niż powinnam. Już tak nie poruszały, nie wzruszały, nie wstrząsały, nie zastanawiały choć nadal nie traciły na treści.

Podsumowując. W Drodze do Domu  to ciekawa kompozycja poruszających opowieści wigilijnych. Nie słodko-cukierkowych lecz bardzo życiowych i prawdziwych, takich które rozgrywają się w głębi. Opowieści przypominających, że dla niektórych święta Bożego Narodzenia są najtrudniejszy do przetrwania w całym roku, zmusza do refleksji i uświadomienia sobie swojego miejsca w życiu. Czas wielkich działań, decyzji i gestów. Czas cudów, które rozpoczynają się od zmian w człowieku. Polecam wszystkim, którzy jeszcze nie poczuli klimatu świąt, którzy maja ochotę na chwilę się zatrzymać w tym szale świątecznym. Daję 7/10. Polecam!

Spokojnej nocy :)
ZaBOOKowana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz