środa, 3 stycznia 2018

Dziecko Śniegu- E. Ivey




"...nigdy nie możemy być pewni, tego co nam się przydarzy. Życie zawsze miota nami na różne strony. Ale na tym właśnie polega przygoda: nie wiesz, jak to się skończy i jak daleko zajedziesz. Ktokolwiek mówi, że życie jest czymś innym niż tajemnicą, okłamuje samego siebie. Powiedz mi tylko, kiedy czujesz, że naprawdę żyjesz?"

~Eowyn Ivey, Dziecko śniegu

 
Ja zawsze muszę przywlec do domu jakąś książkę, nawet będąc u kogoś w odwiedzinach. Tak było i tym razem, gdy wracając z herbatki i ploteczek w plecaku przyjemnie ciążyła mi polecona i pożyczona książka (Paulino dziękuję!!!). Może to już jakaś choroba? Hmm... albo urok pewnej przemiłej osóbki, która jednym spojrzeniem potrafi przekonać mnie, że MUSZĘ spojrzeć jeszcze raz w dział fantastyki i ZDECYDOWANIE znajdę jeszcze kilka interesujących mnie książek ;) . Tak też w moich dłoniach znalazło się Dziecko Śniegu i idealnie wkomponowało się w przedświąteczne nastrajanie.

Dziecko Śniegu to opowieść, w której baśń splata się z rzeczywistością. Jack i Mabel nie mogą mieć dzieci choć zawsze tego pragnęli. Przeprowadzają się na Alaskę szukając ukojenia i chcąc rozpocząć życie na nowo, zdała od innych ludzi. Pewnego śnieżnego wieczoru, w przypływie radości i beztroski lepią ze śniegu małą dziewczynkę. Następnego dnia figurki już nie ma, a zamiast niej widnieje niewielka kupka śniegu i ślady małych stóp prowadzące do lasu. Gdy dziewczynka pojawia się w ich domu, od razu darzą ją uczuciem, a ich życie zmienia się na zawsze. 

 Z miejsca wkomponowałam się w tę bajkową opowieść. Oczarowała mnie malownicza dzikość Alaski, śnieg, którego w Polsce wciąż brak, las, zwierzyna, proste życie na krańcu świata. Gdy wstąpiłam do domu od razu wyczułam mur dzielący Mabel i Jacka. Mur, który z czasem narastał spowodowany zwykłą codziennością, ciężka pracą i pustką, którą miało wypełnić dziecko. Bardzo przyjemnie obserwowało mi się stopniowe zmiany, powolne kiełkowanie bliskości między nimi, radość jaka wstąpiła w ich życie razem ze znalezieniem przyjaciół i satysfakcja z plonów. Jednak najważniejszą postacią jest tu tajemnicza, mała, śnieżna dziewczynka, która pojawia się nagle i znika nie wiadomo gdzie. Ta drobna istotka sprawiła, że nie wiedziałam czy to już baśń czy jeszcze rzeczywistość. Bardzo kocham baśnie i całą sobą oddałam się tej historii, pozwoliłam się uwieźć magii i z zapartym tchem zaczytywałam się w niej, w każdej wolnej chwili. Niestety do czasu. Płynnie przekroczyłam połowę książki, no może trochę więcej i nagle fabuła zamiast sunąć i czarować zaczęła się spłycać i gnać do przodu, by wreszcie zatrzymać się z niezgrabnym telemarkiem. Miałam takie wrażenie jakby autorka  pięknie rozplanowała większość historii, umiejętnie ją prowadząc i nagle zaczął ją gonić czas? wydawca? a może zabrakło pomysłu? sama nie wiem. Z początku czas płynie powoli, spokojnie, później gna jak szalony ukazując tylko urywki opowieści. Zniknął balans między bajkowością,  a realizmem i opowieść stała się czysto rzeczywista. I choć na samej końcówce autorka starała się podratować sytuację, nie do końca się to udało i zamiast solidnego 8,5 spadła na zwyczajowe 6/10 w mojej ocenie. Ogromna szkoda... Mimo to cieszę się, że wpadła w moje ręce i mogłam się nią cieszyć w te zimowe dni :)
Mimo to chciałabym polecić Wam Dziecko Śniegu, ponieważ to spokojna, bajkowa opowieść dla każdego kto pragnie zaszyć się w ciszy i odpocząć. Bardzo dobra na leniwe, mroźne i śnieżne dni, spędzane w przytulnym fotelu z kawą lub herbatką i ciepłym kocem. Nie jest to zła opowieść, wydaje mi się, że spodziewałam się czegoś innego.  Z mojej strony daję 6/10 i Polecam!. :)

Czarującego wieczoru :)
ZaBOOKowana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz