sobota, 25 czerwca 2016
Lawendowy pokój- N. Gorge
Jest sobota, na liczniku ponad 30 stopni, osiedle krzyczy bo właśnie padają karniaki w meczu Polska-Szwajcaria, a mnie się nic nie chce. Lenistwo me sięga zenitu. Skąd w ludziach tyle energii? Sama nie wiem... Ja dziś jestem z niej wyzuta kompletnie.
Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o książce, która mnie zwiodła. Na myśli mam Lawendowy Pokój Niny George. Dlaczego ta książka okazała się tak podstępna? Hmm... Początkowo uwiódł mnie okładkowy wstęp: "W swojej księgarni- o wiele mówiącej nazwie Apteka Literacka- Jean Perdu sprzedaje książki tak jak farmaceuta medykamenty. Umiejętnie rozpoznaje, co ktoś nosi w sercu, i proponuje odpowiednią fabułę na konkretny problem..." Wow! myślę sobie, muszę to przeczytać! Spodziewałam się wielkiej tajemnicy, pana w średnim wieku z przenikliwym umysłem i dużą intuicją... Spodziewałam się księgarni jak u Zafrona. I tu właśnie cały szkopuł. Moje wyobrażenie stanowczo popłynęło w innym kierunku i do tego za daleko.
Historia skupiła się na zamierzchłej miłości księgarza, Jeana Perdu, który zastygł na 20 lat z wielkim cierniem w sercu. Główny bohater po odejściu ukochanej zamiera, zamyka wspomnienia w lawendowym pokoju i żyje obok , nie mierząc się ze stratą. Pewnego dnia życie zmusza go by otworzył pokój i stawił czoła temu, co tam zostawił. Powracają emocje, zwątpienia, masa pytań i miłość. Jean staje na rozdrożu i by znów zacząć żyć musi odbyć daleką drogę. Jest to opowieść o miłości schowanej, zakurzonej i umarłej, o odchodzeniu i żałobie, czy to po utracie ukochanego czy samej miłości. Mamy tu do czynienia z typowym romansem, a sama Apteka Literacka jest zaledwie urywkiem. O książkach zmieniających życie, możemy przeczytać zaledwie parę stron. Reszta to podróż z wielkim bagażem uczuć, który zmniejsza się i zmienia podczas wędrówki. Lawendowy Pokój jest pozycją w sam raz dla ludzi, którzy są w kolejnych etapach żałoby. Jest w niej też wiele miłości żywej, rodzącej się, ale jest ona również tłem.
Lawendowy Pokój bardzo mnie rozczarował. Opis fabuły tak znacznie odbiega od zawartości. Miałam odczucie jakby ludzie od marketingu za wszelką cenę dorabiali tej książce 4 dno. I choć pisana jest bardzo przyjaznym, prostym językiem, to dla mnie ciut przekoloryzowanym . Zbyt dużo ubarwień, epitetów, które zamiast tworzyć piękny obraz, lekko oszałamiają i nie pozostawiają miejsca na własną wyobraźnie. Bardzo zaciekawił mnie wątek "poszukiwania autora/ki Zorzy" i tu znów fail. Zbyt szybko się skończył, a może to ja byłam zbyt spragniona historii o książkach, którą obiecywali wydawcy? Sama nie wiem.
Oceniam pozycję na przeciętną, takie 4/10 i czuję się oszukana. Choć ta książka nie zrobiła mi nic złego, to pewnie nigdy po nią nie sięgnę. Za to moje koleżanki z pracy były zachwycone :)
Pozdrawiam ZaBOOKowana
PS. Storm is coming! Nareszcie ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz