W poszukiwaniu kolejnych książek z serii Bez... natrafiłam na ciekawą pozycję, a mianowicie Bez znieczulenia. Jest to rozmowa z dwoma najlepszymi ginekologami w Polsce, głównie o wadach rozwojowych, aborcji i dziecku. Książka pochłonęła mnie bez reszty. Między innymi, spóźniłam się na ćwiczenia, a gdziekolwiek nie szłam/jechałam/czekałam tam zatopiona w książce, nie zauważałam niczego i nikogo. Heh... Wczoraj myjąc zęby przed spaniem doczytałam ostatnią stronę a to już nawet nie lekka przesada ;)
Mimo, że jestem z branży to wiele rzeczy w tym reportażu mnie zaskoczyło. Niby nic, ale nie byłam świadoma, że jeszcze nienarodzone dzieci ziewają. Wow... nic wielkiego, ale dla mnie nowość. Z medycznego punktu widzenia, bardzo mnie zainteresowały opisy zabiegów prenatalnych, metody badań i same przypadki. To właśnie ciekawość sprawiła, że nie mogłam się oderwać.
Ogromnym plusem jest też język. Państwo Dębscy opowiadają o tych skomplikowanych rzeczach w sposób prosty, jasny i przyjemny. Dodatkowo bije od nich pasja, ciepło i czułość w stosunku do tworzącego się życia. Nie mogłam ich nie polubić. Dodatkowo ich poglądy są zbliżone do moich. Obecnie, gdy feministki walczą o zalegalizowanie aborcji, a kościół katolicki za jej całkowity zakaz, każda postawa jest jest napiętnowana. Nie ma środka, wszystko ma być czarne lub białe, ale to tylko utopia. Właśnie ta rozmowa daje nam obraz rzeczywistości. Czytelnik zaczyna sobie zadawać pytania. A co jeśli ja będę miała mieć chore dziecko? A co jeśli to dziecko nie będzie miało szans na życie? To są realne problemy, a nie wydumane fanaberie. Książka uświadamia w jakich realiach żyjemy, jaką odpowiedzialność kobieta musi wziąć na swoje barki nie tylko decydując się na terminowanie chorego dziecka, ale także na jego urodzenie. To trudna sprawa na wielogodzinne dyskusje, ale ważne jest by dyskutować. By poruszać trudne tematy i własne szare komórki.
Jak dla mnie 8/10 i polecam z całego serca.
Chciałabym jeszcze wspomnieć o jednej pozycji bardzo podobnej tematycznie, a jednak tak różnej. Uważam, że choć nie oceniłam jej wysoko to stanowi dobry kontrast to Bez Znieczulenia i każda kobieta planująca ciążę lub w niej będąca powinna przeczytać obie. To bardzo poszerza horyzont i pomaga podjąć wszelkie decyzje dotyczące zdrowia, ciąży, formy porodu i opieki, w tym bardzo ważnym czasie.
Już dość dawno temu czytałam książkę Położna. 3550 cudów narodzin Jeannette Kalyta. Jest to historia słynnej polskiej położnej z pasją. Opowiada ona o zmianach jakie zaszły w położnictwie od lat 80 XX wieku, promuje naturalny poród w warunkach domowych i w gronie rodzinnym. Piękne historie o romantycznych uniesieniach i wzlotach w trakcie porodu. Jednak w momencie, gdy autorka weszła w zagadnienia ezoteryki, żył wodnych, bioenergoterapii i tym podobnych rzeczy, przyznam szczerze, poczułam się nieswojo. Na co dzień jestem dość otwarta i tolerancyjna, jeśli komuś pomaga medytacja, joga lub bioprądy- nie ma problemu. Mimo to wolę do takich rzeczy podchodzić z dystansem. Myślę, że machanie wahadełkiem, mantry czy świeczki nie sprawiłyby, że czułabym się bezpiecznie rodząc, ale to moje zdanie. Do rzeczy! Książka przyjemna, historie przytaczane przez autorkę sprawiają, że robi się ciepło na sercu. Czyta się szybko, praktycznie jednym tchnieniem, jednak w tej romantycznej i różowej wersji naturalnego porodu domowego, brak mi rzeczowości i profesjonalizmu. A może się tylko czepiam? Daję 4,5/10
Pozdrawiam i życzę żywych dyskusji
ZaBOOKowana
PS. Zapraszam do komentowania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz